Jedną z głównych przyczyn złego stanu polskiego systemu ochrony zdrowia są olbrzymie niedobory kadrowe. To właśnie z powodu braku lekarzy i pielęgniarek Polacy często muszą czekać w wielomiesięcznych kolejkach. Za taką sytuację odpowiada w głównej mierze absurdalna polityka Ministerstwa Zdrowia. Mimo świadomości tego stanu rzeczy, politycy rządu wolą iść w zaparte i wprowadzają właśnie w życie plan, który wkrótce jeszcze bardziej ograniczy dostępność opieki lekarskiej w naszym kraju.
Mowa o ogłoszonych zmianach w przyznawaniu tzw. “rezydentur” dla absolwentów kierunków lekarskich, które dosłownie wypychają młodych lekarzy na emigrację.
Rezydent jest lekarzem pracującym na oddziale szpitalnym, który równocześnie kształci się w celu zdobycia określonej specjalizacji. Absolwenci w tym okresie wykonują już standardowe obowiązki lekarza.
Jednym z największych problemów systemu jest niedobór miejsc specjalizacyjnych w stosunku do liczby chętnych. Przez lata mieliśmy do czynienia z patologiczną sytuacją, że kierunki lekarskie kończyło więcej osób, niż Ministerstwo Zdrowia było gotowe przyjąć do pracy w polskich szpitalach. Efektów tej strategii łatwo się domyślić. Obecnie średnia wieku lekarza w Polsce wynosi 49,5 lat. Natomiast liczba lekarzy na 1000 mieszkańców w naszym kraju jest najniższa w Unii Europejskiej (2,2 przy średniej unijnej 3,5). Powoduje to, że w systemie potrzebna jest każda możliwa ręka do pracy.
Jednak zamiast zachęcić masowo wyjeżdżających młodych lekarzy do pozostania, Konstanty Radziwiłł postanowił dokręcić systemową śrubę.
Zgodnie z budżetem, w roku 2017 liczba otwieranych specjalizacji lekarskich spadnie o ponad dwa tysiące z 6529 do 4136, czyli o ponad jedną trzecią.
Wszystko w sytuacji, kiedy równocześnie to samo ministerstwo zwiększyło limity przyjęć na kierunki lekarskie i pozwala na otwieranie niekoniecznie gotowych do profesjonalnego kształcenia ośrodków w kolejnych województwach.
W obecnych realiach otwartych granic, wielu wybierze po prostu emigrację. Obecny system rekrutacji na rezydentury tylko do tego zachęca. W każdej turze naboru można ubiegać się o przyjęcie na tylko jedną specjalizację, co powoduje, że wielu ambitnych młodych lekarzy stara się o zatrudnienie w wymarzonej specjalności, a zamiast tego kończy bez pracy, aż do kolejnego terminu rekrutacji. Czasem aby dostać się na określony oddział trzeba poświęcić kilka lat. Co więcej, na wiele deficytowych specjalizacji w niektórych latach (przykładowo w bieżącym) ministerstwo potrafi nie przyznać nawet jednego miejsca w części województw, co sprawia, że niejeden lekarz jest zmuszony do pracy przez kilka lat za darmo na tzw. “wolontariacie”, aby osiągnąć konkretną specjalizację. Warunki pracy w polskich szpitalach tych osób, które spełnią progi ministerstwa, także daleko odbiegają od medialnie wykreowanej rzeczywistości. Pensja lekarza rezydenta od lat stoi w miejscu i wynosi obecnie 2275 zł netto, a jeśli weźmiemy zarobki w relacji do średniej krajowej, to pensja młodego lekarza w Polsce spadła z poziomu 107% średniej krajowej w 2008 r. do 77% w 2016 r.
W związku z krytyczną sytuacją, w 2015 roku zostało zawiązane Porozumienie Rezydentów, które przeprowadziło także kilka akcji protestacyjnych w tej sprawie, jednak zgłaszane postulaty zostały przez ministra zdrowa całkowicie zignorowane.
Patologią naszego systemu jest także klucz doboru ilości miejsc. Dla przykładu do lekarza endokrynologa kolejki w niektórych województwach liczone są już w latach, a na ministerialnych listach można najczęściej przy liczbie miejsc zobaczyć wiele mówiące 0 lub co najwyżej 1.
Efektem takiej polityki są lekarze pracujący po 300 godzin w miesiącu, ciągle przemęczeni, ciągle zabiegani. Nie, jak nieraz w mediach się mówi, chciwość, lecz system stworzył konieczność takiego funkcjonowania, a przepracowanie nie służy ani pacjentom, ani lekarzom.
Absurdem jest zatem propozycja Jarosława Gowina, aby uczynić kierunek lekarski płatnym lub obciążyć absolwentów koniecznością odpracowania studiów przez określoną ilość lat w kraju. W taki sposób rząd próbuje zrobić z kolejnej grupy społecznej kozła ofiarnego swoich własnych niepowodzeń. Ministerstwu Zdrowia o wiele łatwiej jest na wszystkim oszczędzać i szukać winnych na zewnątrz, niż podjąć się trudnego zadania zmian. Jednak jedyną drogą do zatrzymania emigracji lekarzy jest reforma systemu rezydentur, w przeciwnym razie średnia wieku lekarza w Polsce za kilkanaście lat może zacząć zbliżać się do wieku emerytalnego.
fot. fotolia
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU