Słynne słowa Beaty Szydło o tym, że nagrody ekipie PiS “się należały” wywołały burzę. Sondaże nie pozostawiały złudzeń, że Polscy bardzo negatywnie odebrali słowa byłej premier, nawet w żelaznym elektoracie PiS. Prorządowe media jednak nie zawodzą i szukają coraz bardziej zawiłych teorii na wytłumaczenie elektoratowi, że “nic się nie stało”. Prezes Jarosław Kaczyński biorąc w obronę byłą premier dał sygnał braciom Karnowskim, co mają robić. Tak narodziła się nowa linia obrony Beaty Szydło, która opiera się na snuciu nowej teorii spiskowej.
Jacek Karnowski wspiął się bowiem na wyżyny bajkopisarstwa i odwrócenia kota ogonem, czego owocem jest zrzucenia winy za słowa byłej premier na… media. Na łamach wPolityce.pl ukazał się tekst pod znamiennym tytułem “Jest coś symbolicznego w tym, że spośród całej prawicy wrogiem numer jeden założonego przez Niemców tabloidu stała się akurat Beata Szydło”.
Publicysta odniósł się do publikacji “Faktu”, który donosił przez kolejne dni, że Jarosław Kaczyński był wściekły na Beatę Szydło, czy nawet ma planować jej polityczne ukaranie. Jacek Karnowski wysunął tezę, że mamy do czynienia z próbą rozgrywania kadrowego prawicy przez III RP. Cel akcji wykracza bowiem daleko poza samą Beatę Szydło, ponieważ ma być elementem kolejnego uderzenia w cały rząd:
“Ale tu nie chodzi tylko o uderzenie w byłą premier, choć być może tak myślą niektórzy uczestnicy tej akcji. Ta wielodniowa już nagonka podmywa przecież bardziej zasadnicze fundamenty dobrej zmiany, i mocno uderza i w obecny rząd, i w całą formację. Założenie, że przeciętni wyborcy – odpowiednio podkręcone – uznają, że tylko Beata Szydło zasługuje na polityczną karę, jest przecież zwykłą iluzją”.
Wyborcy są przygotowywani do ignorowania kolejnych doniesień tabloidu poprzez budowę narracji o oblężonej twierdzy PiS przez złowrogie media.
Poprzez zarysowanie większego zagrożenia na horyzoncie Jacek Karnowski próbuje umniejszyć znaczenie sprawy nagród. Publicysta straszy bowiem, że nie można odpuścić obrony Beaty Szydło, ponieważ sukces “operacji” przeciwko niej oznacza uczynienie tego typu medialnej nagonki stałą zagrywką niemieckich mediów, na co nie może być rzecz jasna przyzwolenia.
“Niezależnie od oceny kwestii nagród (moim zdaniem były niepotrzebnym błędem), ich konsekwencje będą drobnostką, jeśli uda się obecna operacja. Nie tylko dlatego, że Beata Szydło dużo wnosi do obozu Jarosława Kaczyńskiego; przede wszystkim dlatego, że raz zastosowany mechanizm niszczenia jednego polityka prawicy przez za pomocą dziwnej operacji założonego przez Niemców tabloidu nie zostanie później odłożony do lamusa, ale stanie się stałą zagrywką. Co z kolei będzie oznaczało, że instrumenty z trzewi III RP zaczną realizować ambicję rozgrywania kadrowego całej prawicy”.
Koronnym dowodem na omawiany spisek są doniesienia “Faktu” o wściekłości prezesa, który nie wiedział o wystąpieniu Beaty Szydło, podczas gdy na łamach wPolityce.pl Jarosław Kaczyński przyznał, że wiedział o nim i nawet zachęcał do pokazania “pazurków”. U Karnowskich zadziwia jednak szczególnie to, że publicysta broni Szydło, ale sprowadza ją równocześnie do roli bezwolnego narzędzia, które nie mogło podjąć się żadnej samodzielnej inicjatywy:
“Tak jak nie przeszkadzała w kuciu fałszywej tezy powszechna przecież w świecie dziennikarskim wiedza, że sejmowe wystąpienie Beaty Szydło nie było jej samodzielną akcją, bo przecież być nie mogła”.
W powyższy sposób PiS stosuje jednak najprawdopodobniej rozdwojenie przekazu medialnego znane z metod stosownych przez Cambridge Analitica. Wątpliwe jest, że “Fakt” sam zmyślił doniesienia na temat Beaty Szydło. O wiele bardziej logicznym wyjaśnieniem jest stosowanie przez prezesa zasady dziel i rządź. Słowa Szydło oburzyły tradycyjne media, stąd przecieki do “Faktu” miały odizolować byłą premier od obozu władzy tworząc wrażenie, że Jarosław Kaczyński jako cenzor działań rządu wciąż ma czyste ręce. Kontrolowane przecieki przez kolejne dni miały znakomity efekt w tym obszarze, ratując wizerunek PiS, a nie pogrążając go jak sugeruje Karnowski.
Jednak ten sam przekaz, który otrzymały mainstreamowe media nie był już odpowiedni dla mediów prorządowych. Najwyraźniej pozbycie się Beaty Szydło nie jest na dzień dzisiejszy na stole rozmów na Nowogrodzkiej, stąd jej słowa musiały zostać przykryte w inny sposób niż poprzez rzucenie jej na pożarcie mediom, tak jak to zrobiono z Bartłomiejem Misiewiczem. Stąd prawicowi wyborcy i partyjne doły otrzymały już inny przekaz dnia, który ma wyciszyć aferę wykorzystując stare, utarte schematy myślenia twardego elektoratu, który ponad wszystko boi się spisków. Najnowsze spadki w sondażach mogą jednak wskazywać, że tym razem Jarosław Kaczyński w swojej kalkulacji się srogo przeliczył.
Źródło: wPolityce.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU