Barack Obama rozgrzał polityczną atmosferę ogłoszeniem sankcji wobec Rosji, za ingerowanie w amerykańskie wybory prezydenckie przez rosyjskich hakerów. Decyzja o wydaleniu 35. rosyjskich dyplomatów jako agentów obcego wywiadu, w obliczu zakończenia kadencji Obamy, wydaje się niczym więcej niż pozbawionym znaczenia pustym gestem. Dobitnie świadczy o tym reakcja Moskwy, gdzie początkowo rozważano analogiczne kontr-sankcje, ale ostatecznie w oświadczeniu Kremla możemy wyczytać, że mimo publicznego poniżenia, Rosja nie podejmie żadnych kroków odwetowych i czeka, by poznać założenia polityki Donalda Trumpa w relacji obu krajów. Sam prezydent-elekt skomentował, że są ważniejsze sprawy, którymi należy się zająć i rozważa zniesienie sankcji po objęciu urzędu.
Dlaczego zatem Barack Obama zdecydował się na taki krok?
Odchodzący prezydent uznał zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa. Zgodnie z dobrym politycznym obyczajem, odchodzący prezydent powinien pozostawić najbardziej strategiczne decyzje do podjęcia swojemu następcy i zapewnić płynność przekazania władzy. Jednak decyzje ostatnich miesięcy pokazują, że Obama realizuje strategię osłabiania pozycji Trumpa po objęciu przez niego prezydentury. Wydalenie rosyjskich dyplomatów jest najmocniejszym akcentem w tej grze.
Plany Trumpa na przedefiniowanie amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie są powszechnie znane, prezydent – elekt prowadzi też ostry kurs wobec Chin. W tych wszystkich planach nowe otwarcie w relacjach z Rosją było kuszącą propozycją. Jednak wydalając rosyjskich dyplomatów Obama chciał utrudnić jakiekolwiek ocieplenie relacji Waszyngton-Moskwa, co więcej, liczył na rozłam między Trumpem, a partią republikańską przy ewentualnej próbie uchylenia sankcji. Wielu republikanów przyjęło decyzje Obamy z zadowoleniem, dlatego można spodziewać się, że Kongres sprzeciwi się próbom zniesienia sankcji. Taki konflikt mocno podkopałby pozycję Donalda Trumpa, a bez cofnięcia ostatniej decyzji na nowe otwarcie z Rosją nie ma co liczyć.
W ten sposób Trump znajdzie się w trudnym położeniu po objęciu prezydentury, ponieważ każde wyjście z sytuacji może okazać się dla niego politycznie kosztowne. Dodatkowo atmosfera skandalu wokół samego wyboru Trumpa, związana z zarzutami o rosyjską interwencję z powodu ostatniej decyzji, jeszcze długo będzie mogła być wykorzystywana politycznie przez demokratów.
Nie jest to jedyna niewygodna spuścizna prezydentury Obamy z ostatnich miesięcy.
Jedną z zapowiedzi Trumpa było zlikwidowanie tzw. Obamacare, czyli programu zwiększającego dostępność opieki zdrowotnej. Barack Obama w ostatnich miesiącach umożliwił objęcie dodatkowych 400 tysięcy Amerykanów programem, co może utrudnić republikanom jego zamknięcie bez sprzeciwu społecznego. Jest to sytuacja w mniejszej skali podobna do kontrowersji z programem 500+ w Polsce.
Co więcej Trump zapowiadał obowiązkową “rejestrację” muzułmanów w USA. Jedną z dróg do przeprowadzenia takiego rozwiązania miało być oparcie się na programie NSEERS (The National Security Entry-Exit Registration System ) – rozwiązaniu z czasów George’a Busha, który umożliwiał rejestrację i monitoring osób przebywających w USA, które nie miały obywatelstwa. Obama w grudniu tego roku zlikwidował podstawę prawną programu, który był już zawieszony od 2011 roku.
Barack Obama postanowił także szybko dokończyć strategiczne decyzje na polach, gdzie szykuje się największa rewolucja światopoglądowa. Taką decyzją jest zakaz wierceń w Arktyce. Oznacza to definitywne zamknięcie tematu eksploatacji wielu złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Stoi to w kontrze do strategii Trumpa, który pragnie zlikwidować regulacje, które “zabijają miejsca pracy”. Stąd zapowiedzi wsparcia sektora węglowego i sceptycyzm wobec ochrony klimatu. Nawet po objęciu urzędu, ciężko będzie Trumpowi odwrócić tę decyzję.
Mimo międzynarodowego charakteru, sankcje wobec rosyjskich dyplomatów służą politycznej grze w samych Stanach Zjednoczonych. Jak widać demokraci są gotowi posunąć się daleko, aby powstrzymać Donalda Trumpa. Wiele zależy od tego, jak nowy prezydent potraktuje dziedzictwo poprzednika. Będzie to wielkie wyzwanie dyplomacji dla człowieka, który słynie z jej braku. 2017 rok będzie za oceanem bardzo ciekawy.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU