…odbić samorządy.
Wybory samorządowe z 2014 roku rozwścieczyły Jarosława Kaczyńskiego. PiS niby wybory wygrał, ale dzięki koalicjom w terenie objął rządy jedynie w sejmiku podkarpackim, PO obsadziła swoimi marszałkami dziesięć województw, PSL – pięć. Publicyści „dobrej zmiany” mimo braku dowodów nie wahali się mówić i pisać o wyborczym fałszerstwie wierząc, że ciemny lud to kupi.
Samorządy są ostatnim bastionem wolności i niezależności. W moim rodzinnym mieście rządzi trzecią już kadencję czterdziestotrzyletni prezydent. Sprawny zarządca i menadżer, pod jego rządami miasto bardzo się rozwinęło, wypiękniało i przyciąga turystów. Prezydent nie jest partyjny, trzykrotnie startował wspierany przez założony przez siebie komitet. W 2014 roku otrzymał aż 77% głosów!
Samorządy są solą w oku Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS wie, że w uczciwej grze ich nie wygra, stąd jego usilne próby zmian w ordynacji wyborczej. Głośno było o pomyśle PiS ograniczającym do dwóch kadencje prezydentów, burmistrzów i wójtów. Idiotyczny pomysł Kaczyńskiego wywołał taką burzę, że na razie z niego się wycofano. Na razie, ale to nie znaczy że sprawa nie wróci przy wygodnej dla PiS okazji.
Samorząd to nie tylko wybory i politycy, to budżety i przede wszystkim fundusze unijne. I na tym bardzo chce położyć łapę PiS. Kaczyński nie może znieść, że małe, lokalne ojczyzny pozostają poza jego kontrolą i boli go, że tyle pieniędzy jest wydawanych bez jego zgody i wiedzy. I to nie na pomniki smoleńskie czy na dekomunizację nazw ulic. Tyle miliardów się marnuje! Samorządy są Kaczyńskiemu potrzebne, pod warunkiem jednak, że działają tak jak w Toruniu (ostatnio przekazano działkę wartą ok. 2 milionów złotych w użytkowanie wieczyste Tadeuszowi Rydzykowi zaledwie za 111 tysięcy złotych!), w jego planach nie ma miejsca na żadne inne modele. Jawny gej Robert Biedroń rządzący w Słupsku, trzymający miejscowy kler z dala od publicznej kasy- takie scenariusze są nie do przyjęcia dla PiS. Pomysł ze zmianą ordynacji wyborczej na razie upadł, ale sutannowi sojusznicy rządu lobbują za zmianami.
Ksiądz Paweł Bortkiewicz jest- obok Romana Kneblewskiego, Tadeusza Guza i Tadeusza Rydzyka jednym z najbardziej gorliwych piewców obecnego rządu. Kneblewski o WOŚP Jurka Owsiaka mówi per aborcja i eutanazja, Guz nazywa ekologów zielonymi neokomunistami, Rydzyka nie ma sensu cytować. Paweł Borkiewicz od 2015 roku jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez Andrzeja Dudę, w 2007 roku prezydent Kaczyński nadał mu tytuł naukowy profesora, co było wielkim nieporozumieniem. Opozycję ksiądz nazwał bandą przygłupów, dla których nie powinno być miejsca w polityce, lecz w kabarecie za więziennym murem. Bortkiewicz wziął się za samorządowców.
„Prezydent Opola chce chyba śpiewać, prezydent Słupska jest cyklistą i lubi pedałować, prezydent Poznania jest dziadkiem swoich wnuków wylegującym się z nimi w łóżku w sposób upubliczniony podczas obchodów rocznicy Powstania wielkopolskiego, prezydent Wadowic jest na tyle nowoczesny, że zmienia herb miasta pozbawiając go zmurszałej symboliki papieskiej, prezydent miasta stołecznego Warszawy jest pasjonatką rynku nieruchomości. Lista takich pasjonatów oddających się sztuce, sportowi, własnym pasjom hobbistycznym jest długa, można by ją wydłużać. Dlatego trzeba dokonać dobrej zmiany w samorządach, bez tej zmiany nie odbudujemy do końca Polski”.
To się dopiero znalazł budowniczy! Powiedzeniem księdza Bortkiewicza powinna być maksyma weźmiemy się i zrobicie.
Czasem zastanawiam się, czym zajmują się polscy księża, co spowodowało, że tracą czas na bezsensowne wystąpienia, idiotyczne połajanki i polityczne wystąpienia. Co to ma wspólnego z tzw. powołaniem, w którego istnienie wierzą już chyba tylko kochane przez polityków PiS kobiety, szczególnie te nienarodzone?
Miotać oskarżenia pod adresem niezależnych samorządowców nieposłusznych klerowi to jest wolność wypowiedzi, jeśli jednak ci drudzy zaczynają krytykować Kościół katolicki, jego hierarchów i wystąpienia takie, jak księdza Bortkiewicza- wtedy jest to atak na religię katolicką, obraza uczuć religijnych, prymitywny antyklerykalizm i wojujący ateizm. Wiem, że księdza bardzo boli, że wymienieni przez niego politycy są popularni i lubiani przez wyborców, bo nie chodzą na pasku miejscowych biskupów i leży im na sercu los mieszkańców, dzięki którym zdobyli władzę.
Dobra zmiana w samorządach? Trzymać od nich z dala PiS, pracujących dla nich nawiedzonych księży i nie zważać na ich histeryczne wystąpienia. Ksiądz Bortkiewicz, jeśli marzy o zmianach, niech zacznie od własnego podwórka. Świeckie doskonale radzi sobie bez takich ludzi, jak on.
fot. flickr/Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU