Coraz więcej wskazuje, że Antoni Macierewicz będzie musiał pożegnać się z rządem i Ministerstwem Obrony Narodowej. Jego pozycja jeszcze nigdy nie była tak słaba, a im bardziej Prawo i Sprawiedliwość naciska na prezydenta, by ugiął się pod naporem procedowanych obecnie w Sejmie zmian w ordynacji wyborczej i ustroju Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, tym mocniej brzmią nieformułowane wprost oczekiwania głowy państwa, by konflikt personalny z Macierewiczem rozwiązać poprzez zmianę szefa resortu obrony. Antoni Macierewicz już wie, że jedynym argumentem przemawiającym za pozostawieniem go na szczytach władzy, jest kwestia wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Podbija zatem stawkę, po raz kolejny obiecując wielki przełom i niepodważalne dowody na to, że nie był to wypadek.
Wczoraj na antenie Telewizji Republika, w rozmowie z Ryszardem Gromadzkim najwyższy kapłan religii smoleńskiej ogłosił:
To będą przełomowe informacje. Niestety kilka pierwszych dni po katastrofie smoleńskiej zostały zmarnowane. Pierwsze dowody zostały zwyczajnie utracone przez polskich „specjalistów”. Olbrzymia ilość materiału dowodowego, który pozwala przedstawić przebieg wydarzeń, jest w naszych rękach. Powoli komisja dochodzi do oryginalnych, pierwotnych, wyjściowych zapisów czarnych skrzynek — w szczególności polskich czarnych skrzynek (…) Dysponujemy kluczowym materiałem dowodowym, który pozwoli dokładnie stwierdzić, co zaszło 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. Wszystkie wyniki badań, którymi dzisiaj dysponujemy, pozwalają z pewnością stwierdzić, że to nie był wypadek. Będziemy świadkami olbrzymiej ilości dezinformacji oraz olbrzymiej ilości ataków na członków komisji. Zapewniam, że doprowadzę do końca to zadanie. Raport zostanie państwu przedstawiony, będzie on w pełni wiarygodny, oparty wyłącznie na materiałach dowodowych. Nie na bzdurach, na prawdzie.
Zabawna jest ilość sprzeczności, jakie w swoich wypowiedziach głosi uznawany za coraz większą liczbę osób za mitomana Macierewicz. Kluczowe dowody zostały niby utracone w pierwszych dniach po katastrofie, jednak mimo ich braku eksperci szefa MON mogą je analizować. Komisja “powoli dochodzi do zapisów czarnych skrzynek” ale wciąż przecież oryginałów (ponoć niezbędnych) wciąż w Polsce nie ma a podkomisja Macierewicza/Berczyńskiego/Nowaczyka/kogokolwiek, kto jeszcze w jej składzie pozostał, wciąż nie była ani na miejscu katastrofy, ani nie była w Moskwie, by osobiście zbadać zapisy rejestratorów – jak widać wystarczą “sfałszowane” (na co brak dowodów) kopie zrobione przez Komisję Millera. Aż trudno uwierzyć, że za ten cyrk wciąż płacą setki tysięcy złotych polscy podatnicy.
Na zabawną koincydencję pojawienia się nowych, przełomowych dowodów, zwrócił uwagę dr Maciej Lasek, przypominając wywiad sprzed kilku dni jednego z członków podkomisji, prof. Witakowskiego, w którym przyznał, że nie są w stanie pozyskać nowych dowodów.
Im częściej członkowie podkomisji mówią, że nie mają dowodów (ostatnio prof. Witakowski), tym bardziej Antoni Macierewicz zapewnia, że dowody, których nie ma, są kluczowe.https://t.co/72hhtwThHA
— Maciej Lasek (@LasekMaciej) November 29, 2017
Bo nie chodzi o to, by złapać króliczka ale po to, by go gonić. Zwłaszcza gdy taka niemożliwa do skończenia pogoń przynosi polityczne oraz finansowe korzyści.
Źródło: Telewizja Republika
fot. Shutterstock/praszkiewicz
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU