W wywiadzie udzielonym rybackiemu tygodnikowi braci Karnowskich prezydent Andrzej Duda wyznał, że swoją drugą kadencję prezydencką (i szczęśliwie ostatnią) chciałby zakończyć z podniesioną głową.
Ambicje mieszkańca Krakowskiego Przedmieścia mogą zszokować jego przełożonego. Czy Jarosław Kaczyński pozwoli głowie państwa na bycie kimś?
Bracia Karnowscy chcieli zapewne podać pomocną dłoń Andrzejowi Dudzie, ponieważ od dawna jest kompletnie nieobecny w przestrzeni debaty publicznej w naszym kraju. Wyszło to jednak komicznie i pokracznie, ponieważ prezydent nie ma zamiaru odciąć się od czegokolwiek, co robił jako dysponent kilku państwowych rezydencji, a to te działania oraz zaniechanie innych sprawiły, że z Andrzejem Dudą nikt się nie liczy, ponieważ wiążące decyzje podejmuje ktoś inny i gdzie indziej.
I nawet nie chodzi o to, by różni ludzie na mnie nie krzyczeli ani nie obsypywali wyzwiskami, dzięki czemu zyskują medialny poklask. Takie rzeczy się dzieją, trudno. Ale dla mnie najważniejsze jest to, co czuję (…) – sprecyzował. Lęk przed ciemnością nadal ustępuje jeszcze większemu lękowi przed zapaleniem światła.
Wygląda na to, że Andrzej Duda pozostanie wykonawcą poleceń partyjnej centrali. Skoro nawet w wywiadzie ratunkowym zatonął pod ciężarem swej zerowej mocy sprawczej, politycznie nie ma dla niego ratunku. A co po 6 sierpnia 2025? Służbowy samochód, dożywotnia ochrona i niezła – jak na warunki polskiej polityki – pensja dla byłej głowy państwa. O międzynarodowych wykładach wzorem Wałęsy i Kwaśniewskiego może zapomnieć, ale może wróci na uczelnię w Nowym Tomyślu…
Źródło: RMF24.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
