Czystka w polskich kadrach dyplomatycznych trwa niemal od pierwszego dnia po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość jesienią 2015 roku. Doświadczeni dyplomacji, którzy byli współtwórcami wielu epokowych osiągnięć naszego kraju, jak wejście Polski do NATO czy akcesja do Unii Europejskiej, od początku są przez PiS szykanowani i upokarzani a ich wykształcenie, wiedza i doświadczenie powinny być dla nich powodem głębokiego wstydu i dyskwalifikuje ich do pracy jako przedstawiciele kraju poza jego granicami.
Szkoda, że dla doświadczonych ludzi nie ma miejsca w strukturach dyplomatycznych naszego kraju. Wielu z nich bardzo dużo zawdzięczamy wszyscy – bez względu na polityczne sympatie i wyborcze preferencje. To bowiem w MSZ na co dzień pracowali ludzie, którzy stanowili eksperckie zaplecze Prezesa Rady Ministrów w czasie brukselskich rozmów a potem negocjacji budżetowych na kolejne wieloletnie perspektywy.
Premierzy sami by tego nie zrobili. Odnosili sukcesy, ponieważ byli na bieżąco wyposażani w najlepszą wiedzę – w tym również w wiedzę niezwykle szczegółową – jak np. to, ile Polska potrzebuje pieniędzy na rozwiązanie konkretnych problemów i nadrobienie zaległości rozwojowych. Szefowie rządu dostawali konkretne dane i mówili swoim zagranicznym partnerom, że na to zgodzić się mogą a na tamto nie – czytaj – na tamten obszar to wystarczające środki a w innych obszarach potrzebujemy ich więcej.
Kto po tych zmianach miałby wyposażyć decydentów w kompetencje? Koleżanki i koledzy Bartłomieja Misiewicza, któremu uzyskanie licencjatu zajęło siedem lat?
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU