Podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza postanowiła chyba w dość osobliwy sposób uczcić dziewiątą rocznicę katastrofy w Smoleńsku. Na dzień przed nią opublikowała komunikat z podsumowaniem swoich prac. Raport może zainspirować niejednego autora powieści sensacyjnych…
Zdaniem komisji na fragmentach TU-154M można było znaleźć ślady po materiale wybuchowym. Jej członkowie w bonusie dodają też zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez wszystkich członków komisji Millera. Zresztą to drugie to jedyny nowy element układanki, jeśli porównamy to z informacjami z poprzedniego roku. Zniknął także wątek bomby termobarycznej.
Znikający raport
Raport musiał wzbudzić kontrowersje i zapewne wiele osób uznałoby go za niezbyt smaczny w kontekście 9. rocznicy katastrofy. I chyba też dlatego dokument – opublikowany na stronie komisji – zniknął z sieci po kilku godzinach. Udało się go zachować dziennikarzom portalu Gazeta.pl.
Dlaczego jednak raport zniknął? Sekretarz podkomisji smoleńskiej wyjaśnia (pisownia oryginalna):
„Z informacji, które posiadamy zaistniały problemy techniczne, niezależne od nas. Trwają prace nad przywróceniem strony z komunikatem”.
Sprawę tłumaczy też Macierewicz:
„Zostałem poinformowany, że zaistniały problemy z serwerami MON. Komunikat o stanie prac Podkomisji na dzień 09.04.2019 r. można znaleźć na stronie mojego biura poselskiego”.
Problemy komisji Millera?
Najważniejszą częścią dokumentu są jego ostatnie strony. Okazuje się, że ludzie Macierewicza myślą o złożeniu do prokuratury wniosku o możliwości popełnienia przestępstw przez przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego i członków tejże.
Lista grzechów członków komisji Millera jest może i krótka, ale treściwa. Są oni posądzani o: nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, poplecznictwo i poświadczenie nieprawdy. Sam szef MSW, Jerzy Miller, został posądzony dodatkowo o zdradę dyplomatyczną (art. 129. KK).
W raporcie ponoć można przeczytać też:
„Następnie KBWLLP pod kierownictwem ministra Jerzego Millera brała udział w fałszowaniu i ukrywaniu materiału zgromadzonego w trakcie prac, motywując to m.in. koniecznością uzyskania wyników zgodnych z wnioskami raportu MAK”.
Był wybuch, czy go nie było?
Oczywiście powraca też temat eksplozji na TU-154M. Zgodnie z ekspertyzą brytyjskiego ośrodka Badawczego Forensic Explosives Laboratory na próbkach pozyskanych z samolotu znaleziono “ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych”.
Podkomisja podchodzi do tematu inaczej. “Ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych” zostały zastąpione “materiałami wybuchowymi“. Mało tego, Macierewicz w wywiadzie dla “Gazety Polskiej”, “poprawiał” niedawno dziennikarza mówiąc:
„Brytyjskie laboratorium stwierdziło fakt obecności materiałów wybuchowych, a nie „substancji służących do produkcji tych materiałów”, na przekazanych próbkach z foteli Tu-154. Przede wszystkim był to trotyl, ale także RDX (hexogen) oraz pentryt”.
Ponoć byli też świadkowie eksplozji…
Co miało miejsce w Smoleńsku?
Antoni Macierewicz twierdzi, że ostateczny raport dot. prac jego zespołu ujrzy światło dzienne za kilka miesięcy. Trudno jednak dziś nie uznać, że w całej sprawie chodzi też o polityczne wykorzystanie tragedii. Społeczeństwo jest z pewnością podzielone w tej kwestii. Część osób uważa, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Wokół tematu powstał szereg teorii spiskowych – bardziej lub mniej logicznych.
Co jednak dziś – po blisko dekadzie – wiemy na pewno? W katastrofie 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem zginęło 96 osób – w tym cała załoga Tupolewa oraz politycy i czołowi urzędnicy, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką.
Wspomniana komisja Millera ustaliła, że powodem tragedii było złamanie szeregu procedur bezpieczeństwa. „Bezpośrednią jej przyczyną było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 metrów), przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią. Rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg – przerwanego lądowania w sytuacji, kiedy wiadomo, że lądowanie może zakończyć się niepowodzeniem – było spóźnione” – tłumaczy dziś Gazeta.pl.
Wydaje się, że największą tragedią „Smoleńska” jest jednak to, że sprawa stała się mocno polityczna. Wykorzystano ją już w walce pomiędzy PiS a opozycją. Nakręcono fatalny artystycznie film, który dodatkowo zniechęcił Polaków do interesowania się tragedią i oddawania jej ofiarom szacunku.
Dziś ta niewątpliwa tragedia jest już inspiracją do żartów czy stand-upów. Czy zaś ktoś wyobraża sobie Amerykanina naśmiewającego się ze śmierci Johna Kennedy’ego? Można odnieść wrażenie, że mamy w Polsce sporo lekcji do nadrobienia. A najbardziej tragiczne jest dziś to, że osoby, które rzekomo chcą pomóc w wyjaśnieniu sprawy, najbardziej jej szkodzą…
Źródło: Gazeta.pl
fot. Shutterstock/WENDE Images
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU