W piątek do dymisji podał się Michał Dworczyk. Jako powód wskazuje się aferę mailową, ale politycy – także ci z PiS – uważają, że sprawa ma drugie dno.
O dymisji Michała Dworczyka mówiono już od kilku dni, ostatecznie szef KPRM złożył rezygnację w piątek.
– Dziękuję Prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, Premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, kierownictwu PiS oraz wszystkim pracownikom KPRM za zaufanie i blisko pięć lat współpracy – napisał Dworczyk na Twitterze. Gdy na konferencji prasowej pytany był o powody rezygnacji, zasłaniał się „względami osobistymi”.
– Przeważyły o tym względy osobiste i przekonanie, że tak efektywnie, jak do tej pory dłużej nie jestem w stanie pracować. Każdy, kto pracował w administracji, przyzna, że pięć lat, to jest długi czas – stwierdził były już szef KPRM.
Za powód dymisji wskazuje się aferę mailową – to z prywatnej, niezabezpieczonej skrzynki Dworczyka wyciekły maile kompromitujące władzę PiS. Mówił nawet o tym Marek Suski.
– Pojawiły się, jak wiemy, liczne sytuacje, które nie służyły samemu ministrowi. Chodzi o włamanie na skrzynkę mailową, które dotknęło wielu z nas, mnie również – tłumaczył na antenie Polsat News. Jest tylko mały problem – skoro afera mailowa tak bardzo obciążała Dworczyka, to dlaczego dymisja nastąpiła dopiero po 1,5 roku po jej wybuchu? I, co ciekawe, akurat w czasie wewnętrznej wojenki w PiS między Mateuszem Morawieckim a Jackiem Sasinem. Wygląda więc na to, że maile są tylko pretekstem.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU