Partia Razem chce podjąć rozmowy o współpracy ze wszystkimi ugrupowaniami, które są na lewo od Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, w tym z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i ugrupowaniem Roberta Biedronia. Taką deklarację złożyły władze partii 10 dni temu. Politycy zadeklarowali wolę wspólnego startu w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Odnosząc się do wyników wyborów z 21 października jedna z liderek Partii Razem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oceniła, że “imadło PO-PiS-u zaciska się nad Polską coraz mocniej, coraz mniej miejsca pozostawiając ruchom progresywnym i lewicowym”.
Po tej deklaracji przez media przetoczyła się fala komentarzy o rodzącej się nowej lewicy. W mediach społecznościowych pojawiły się spekulacje o możliwych odejściach z partii Adriana Zandberga, po fatalnym wyniku jego ugrupowania. Dzisiejsza Rzeczpospolita niejako potwierdza te plotki. W trakcie ostatniego posiedzenia Rady Krajowej nie potwierdzono mandatu zarządu do prowadzenia rozmów z SLD i Robertem Biedroniem. A taki był komunikat zarządu bezpośrednio po wyborach – pisze Rzeczpospolita. “W Razem zwalczają się dwie frakcje” – twierdzi rozmówca dziennika i dodaje, że Rada Krajowa dała sobie kolejne tygodnie na wewnętrzne dyskusje i wypracowanie stanowiska. Kryterium podziału to przede wszystkim strategia na wybory europejskie i współpraca z SLD.
Od momentu pojawienia się pierwszych jaskółek zapowiadających powstanie nowej partii Roberta Biedronia powtarzałem, że to będzie ogromny test dla struktur Partii Razem. W mediach społecznościowych zastanawiałem się, czy pierwsze wyniki sondażowe obejmujące hipotetyczne ugrupowanie ustępującego prezydenta Słupska, nie podziałają demobilizująco na doły partyjne Razem. Z informacji Rzeczpospolitej wynika, że na spotkaniach organizacyjnych nowego projektu Biedronia, pojawiają się czołowi działacze partii Adriana Zandberga. Wiadomo również o rozmowach z niektórymi działaczami SLD.
I tu także muszę się pochwalić trafnością diagnozy. Projekt Roberta Biedronia to będzie jatka na lewicy, co widać po przeciekach w Rzeczpospolitej. Gdy już było wszystko jasne i powstanie nowej inicjatywy po lewej stronie było przysłowiowo klepnięte, Adrian Zandberg we wrześniu zaproponował Robertowi Biedroniowi budowanie wspólnych list na wybory do Parlamentu Europejskiego. Prezydent Słupska zapytany na konferencji o propozycję i taką formę współpracy, zbył pytanie i unikał odpowiedzi. To był pierwszy sygnał, że to będzie wyboista droga do porozumienia. Niby co jakiś czas padają publiczne deklaracje z lewej strony o budowie wspólnego bloku, ale jak widać na załączonym obrazku, są to tylko zapewniania czysto medialne.
Na Partii Razem mści się powtarzanie od samego początku, że SLD to zło wcielone, że to złogi postkomunistyczne, które dogadywały się z Kościołem, że jakakolwiek koalicja nie wchodzi w grę. Nie ma się co dziwić, że tak szczepieni przez pięć lat działacze – po deklaracji o współpracy z ugrupowaniem Włodzimierza Czarzastego – robią zwrot i wyrażają niezadowolenie. Adrian Zandberg padł ofiarą własnego przekazu, ponieważ już na samym początku trzasnął drzwiami przed nosem SLD i zamknął sobie drogę do utrzymania partii w ryzach. Za miesiąc lub dwa prawdopodobnie będziemy już mówili o rozłamie w szeregach Partii Razem.
Źródło: Rzeczpospolita
Fot. Shutterstock/Szymon Mucha
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU