Nie jestem Katonem Starszym, ale ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do sparafrazowania jego słynnej kwestii o Kartaginie.
W niedzielę, 8 grudnia, w Gdańsku konserwatywny publicysta Szymon Hołownia ogłosił swój start w wyborach prezydenckich. Nie zamierzam mu odbierać biernego prawa wyborczego, jednak biorąc pod uwagę wagę tych wyborów uważam, że jest to błąd, który może skutkować wygraną Andrzeja Dudy już w I turze.
Twardy elektorat a rozdrobniona opozycja
Obecny prezydent, który mimo podpisywania kontrowersyjnych ustaw, nadal cieszy się (jak pokazują przeprowadzane w kolejnych miesiącach sondaże) dużym zaufaniem społecznym. Szalę zwycięstwa na jego stronę może również przeważyć fakt, że w czasie kampanii będzie wspierany przez olbrzymią machinę propagandową TVP, przez pieniądze partii-matki wzmocnione dochodami ze spółek skarbu (choć formalnie jest bezpartyjny) oraz przez wszystkie ambony w Polsce.
Wyłanianych przez opozycję kandydatów na prezydencki urząd ostatecznie będzie co najmniej pięciu. Platforma Obywatelska, Konfederacja, Polskie Stronnictwo Ludowe, Lewica na pewno wystawią swoich wybrańców. No i jeszcze na arenie pojawił się Szymon Hołownia. Nie wiadomo, kogo poprą koalicjanci – Nowoczesna, Zieloni oraz Inicjatywa Polska, gdyż w partiach tych trwa dyskusja, czy poprzeć kandydata Platformy Obywatelskiej, czy też raczej wystawić w pierwszej turze własnych liderów. Można zrozumieć partyjną chęć zaistnienia w wyborach prezydenckich, gdyż są one okazją do zaprezentowania się wyborcom przez mniejsze ugrupowania jak, a ponadto przynoszą one profity w postaci subwencji z budżetu państwa. W przypadku Nowoczesnej, Zielonych, czy Inicjatywy Polskiej start w wyborach prezydenckich jest szansą na uniezależnienie się finansowe od Platformy Obywatelskiej. Jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację w kraju, może się to okazać politycznym samobójstwem opozycji, gdyż kandydaci z opcji „anty-PiS” pożrą nawzajem swoje elektoraty i doprowadzą do maksymalnego rozdrobnienia głosów, co potencjalnie może dać zwycięstwo Andrzejowi Dudzie. W takiej sytuacji druga kadencja PiSu i reelekcja obecnego prezydenta może pogrążyć w jeszcze większym chaosie nie tylko opozycję, ale również Polskę.
Komu Szymon Hołownia odbierze głosy?
Biorąc pod uwagę wystąpienie w Gdańsku oraz pierwszy wywiad dla „Tygodnika Powszechnego”, można dojść do wniosku, że Szymon Hołownia w kwestiach światopoglądowych bardzo nieznacznie różni się od obecnego prezydenta. Podkreśla swoją religijność i wierność Kościołowi Katolickiemu, choć oburzają go grzechy kleru. Nie jest zwolennikiem liberalizacji prawa aborcyjnego i wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich. Na niekorzyść Hołowni przemawia również fakt, że jest dobrze wykształconym przedstawicielem elit, powiązanym z establishmentem polityczno-biznesowym. A taki kandydat u wyborcy PiSu wywoła negatywne emocje. Biorąc ten fakt pod uwagę Hołownia może odebrać głosy kandydatowi Platformy Obywatelskiej (którego poznamy w sobotę 14 grudnia) i Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, co może przyczynić się do wygranej Andrzeja Dudy już w pierwszej turze. Trudno też jest przewidzieć kogo Hołownia jako obywatelski kandydat niezależny, a przy tym konserwatywno-katolicki i antysystemowy (a przynajmniej na takiego się kreujący) poprze w drugiej turze – Andrzeja Dudę czy Małgorzatę Kidawę-Błońską lub Jacka Jaśkowiaka.
Podsumowując – ze względu na wagę tych wyborów prezydenckich oraz na ewentualną możliwość pojawienia się kolejnych kandydatów po stronie opozycji, uważam, że przy całej mojej sympatii dla niego, Szymon Hołownia nie powinien kandydować. I to pomimo, że jego postulaty i diagnozy wydają mi się całkiem rozsądne.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU