Rząd znów wprowadza chaos w programie szczepień. Ofiarami nauczyciele

Rząd traktuje nauczycieli jak prokuratorów. Śledczych deleguje do odległych jednostek, a planowanie szczepień nauczycieli, to jeden wielki chaos.

Dyrektorzy szkół i placówki wytypowane do szczepień nauczycieli, dowiedziały się o tym fakcie… z konferencji ministra Michała Dworczyka i szefa resortu edukacji. To było 4 lutego, a 12 lutego zaczęły się pierwsze szczepienia. Początkowo wyznaczono do akcji tylko szpitale węzłowe. Intwerencja samorządowców z Unii Metropolii Polskich sprawiła, że do szczepień w największych miastach włączono także punkty szczepień.

Nauczyciele ruszyli do szczepień w szpitalach, które nie dążyły jeszcze wyszczepić własnych medyków, uruchomione były też już szczepienia najstarszych seniorów. O chaosie alarmowali dyrektorzy szkół, bo całe grupy nauczycieli musiały stawić się jednego dnia do zastrzyku, był problem, kto ma pracować z dziećmi – pisze “Gazeta Wyborcza”.

Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) mówi, że brak właściwej komunikacji do dzisiaj odbija się na stosunku nauczycieli do szczepień. W rozmowie z “Wyborczą” podkreśla, że co chwilę zmieniają się zasady, kto może się zapisywać i kto może się szczepić.

– Doczekaliśmy się decyzji, że pracownicy administracji też zostali w końcu dokooptowani do szczepień, ale oni wciąż czekają na zapisy. I niestety mam wrażenie, że cały proces jest zależny od polityków, a nie od lekarzy – mówi gazecie.

Renata Kaznowska (PO), wiceprezydent Warszawy, nadzorująca stołeczną edukację i ochronę zdrowia, mówi, że chyba napisze kiedyś kronikę na temat planowania szczepień, bo taki panuje bałagan.

Otwartym pytaniem pozostaje, czy jest to celowe działanie ze strony rządu, czy rzeczywiście akurat w przypadku panuje taka niekompetencja. Nauczyciele nie należą do ulubionej grupy zawodowej obozu rządzącego, podobnie jak niepokorni sędziowie i prokuratorzy.

Źródło: Gazeta Wyborcza