Prawo i Sprawiedliwość nie myśli już o trzeciej kadencji sprawowania władzy w naszym kraju, choć jeszcze rok temu politycy tej partii nie zastanawiali się nad tym, czy ale jak bardzo odnowią mandat do sprawowania władzy po jesieni 2023 roku.
W głowach polityków tego środowiska kołatała się – podejmę to ryzyko – myśl o zdobyciu większości ułatwiającej starania o zmianę konstytucji. Prezes PiS postawił ultimatum szefowi Solidarnej Polski: Masz poprzeć Fundusz Odbudowy albo koniec koalicji. Jarosław Kaczyński panicznie boi się uzależnienia od głosów opozycji.
Dziś raczej dominuje przekonanie, że trzeba jakoś spacyfikować urząd Rzecznika Praw Obywatelskich oraz powołać prezesa Najwyższej Izby Kontroli mniej niezależnego niż Marian Banaś, aby trio Duda-Przyłębska-nowy prezes NIK (z nieistniejącym już RPO) skutecznie blokowało większość inicjatyw nowego rządu i onieśmielało nową sejmową większość przed rozliczeniem wtedy już PiS jako partii opozycyjnej.
O ile Gowin może spróbować dogadać się z dzisiejszą opozycją i przetrwać w czynnej polityce, o tyle Zbigniew Ziobro dogadać się nie może i nikt mu przetrwania ułatwiać nie będzie – powszechna jest opinia, że to psychopata. Musi zatem w dalszym ciągu licytować się z PiS i Konfederacją na wszelaki radykalizm, który pozwoli mu wyrąbać sobie tyle miejsca między tymi środowiskami, aby przetrwać i aby nikt z jego dzisiejszych cyngli nie rzucił mu się do gardła. Pamiętajmy, że Ziobro bez prokuratury, Funduszu Sprawiedliwości i setek albo i tysięcy osób obficie zarabiających na posadach w państwowych spółkach, to Ziobro znacznie mniejszy niż dziś i znacznie łatwiejszy do zaatakowania.
Źródło: „Newsweek”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
