Polityka i Społeczeństwo

Dramat w Złotoryi. Młodzi parafianie nie chcą finansować kościelnych inwestycji

PiS nie ma nic wspólnego z deklarowanym katolicyzmem
fot. Shutterstock/dominika zarzycka

Kościół pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Złotoryi opublikował dokument dotyczący zbiórki pieniędzy. Podsumowano datki od wiernych i stwierdzono, że „parafia nie może liczyć na młode rodziny, które najdłużej będą korzystały z tej świątyni”.

Zdumiewające jest przeświadczenie, że młodzi w ogóle zechcą „korzystać z tej świątyni”. Choć nie mieszkam w Złotoryi (może nawet szkoda) i mam tę przypadłość, że jestem młodszy nie tylko od swoich dziadków, ale nawet od rodziców i rodzeństwa (zupełny skandal), Kościół jest mi tak samo potrzebny, jak myjnia samochodowa (nie posiadam samochodu). Bywam w kościele na Pasterkach i Rezurekcjach, ponieważ akurat oprawę tych mszy najzwyczajniej w świecie lubię. Frapuje mnie zwrot „korzystać” wobec świątyni albowiem sugeruje on, że uczestnictwo w nabożeństwach jest rodzajem usługi – coś jak subskrypcja serwisów VOD, które powstają znacznie szybciej niż treści godne płacenia za nie.

Dosyć jednak tego ataku na Kościół. Księża w naszym kraju są bowiem coraz bardziej przestraszeni falą odwrotu społeczeństwa od ich oferty. Przestrach ten jest wspólny dla wszystkich duchownych, niezależnie od szczebla kariery, na którym się znajdują. Różnica polega na tym, że proboszczów dotyka to już na co dzień a dostojnicy z Episkopatu ciągle mogą pozwolić sobie na prowadzenie rozległych interesów z rządzącymi Polską, ponieważ oni nie będą już mierzyć ze skutkami tego, do czego doprowadzili – biologii nie sposób oszukać, a w tym przypadku działa na ich korzyść. Zanim tsunami świeckości zaleje „ojczyznę Jana Pawła II”, na szczytach Kościoła Katolickiego w naszym kraju dojdzie do pokoleniowej wymiany – o Jędraszewskim, Dziędze czy Dziwiszu nikt już nie będzie pamiętał, a biskup Grzegorz Suchodolski to jednak inna liga.

Na razie w polskim Kościele zwyciężać będzie przekonanie, że dobre auto, pełny brzuch i święty spokój są ważniejsze niż cokolwiek innego a już zwłaszcza ważniejsze niż jakiś tam Franciszek z Watykanu, który w dodatku ostatnio sprzedał sportowy samochód na cele charytatywne, zamiast spróbować wyłudzić od rządu Włoch pieniądze na jego utrzymanie. Zupełny amator – u nas nie mógłby być nawet kapelanem „Solidarności”.

Źródło: WP

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie