Ten podpis trudno będzie odkręcić. Kaczyński rękami Dudy chce…

…zniszczyć samorządy

Nie od dziś wiadomo, że zasłony dymne to w polityce norma, zwłaszcza gdy chce się przez parlament przeprowadzić niezwykle kontrowersyjne rozwiązania. W czasie, gdy wszyscy skupiają się na kwestii przyjazdu do Polski prezydenta USA, Donalda Trumpa czy rozdmuchanej aferze Amber Gold, parlament opanowany przez Prawo i Sprawiedliwość nie próżnuje. Przyznam szczerze, że napawa mnie olbrzymim niepokojem fakt, że ubiegłotygodniowa nowelizacja ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych nie wywołała w zasadzie zbyt wielu emocji. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się fakt, że coraz większa część społeczeństwa jest tym ciągłym stanem “podwyższonego oburzenia” po prostu zmęczona. Kto by się tam przejmował praworządnością czy trójpodziałem władzy, jak na 500+ jest, na niższą emeryturę jest, a budżet zamiast się walić, notuje dawno nie widziane rekordy.

Wszystko wskazuje na to, że prezydent Duda, który podpisanie kilku niekonstytucyjnych ustaw ma już na sumieniu, niedługo podpisze kolejną, istotnie ograniczającą samorządność w Polsce. Zrealizuje tym samym cel prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, którego popularni samorządowcy i prezydenci dużych miast mocno uwierają. Po tym jak nie udało się przeforsować zakazu startu w wyborach dla tych z nich, którzy rządzą już co najmniej 2 kadencje, teraz, po cichu, wprowadzone ma zostać rozwiązanie po stokroć lepsze, bo działające od zaraz.

Gdy Andrzej Duda złoży swój podpis pod nowelizacją, rząd zyska nieograniczoną władzę nad władzą wykonawczą w gminach i miastach, gdzie przecież wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast wybierani są w wyborach bezpośrednich. Jedną, uznaniową decyzją, urzędnik rządowy będzie mógł uznać za niegospodarność każdy wydatek gminy, co uruchomić będzie mogło procedurę wprowadzenia partyjnego komisarza w miejsce niewygodnego prezydenta czy wójta. Co może być niegospodarnością? A choćby miejski program in vitro, dofinansowanie dla teatru, czy pomoc w organizacji festiwalu pewnej fundacji. Niegospodarnością może być rozwiązanie umowy z TVP na organizację festiwalu w Opolu. Niegospodarność też bez trudu uda się wykazać, gdy w związku z deformą edukacji jakaś szkoła zostanie zlikwidowana albo wręcz przeciwnie – pozostawiona. Pretekst zawsze się znajdzie. Co z tego, że prezydenta wybrali mieszkańcy, że ma dobre notowania i bronią go wyniki. Nie jest z PiS – znajdzie się na niego bat.

Między bajki należy włożyć zapewnienia premier Szydło, że ta ustawa nie ma charakteru represyjnego, tylko ma poprawić działalność samorządu. Wiemy już jak bardzo niezależna jest dziś prokuratura pod rządami Ziobry, kompetentna administracja po upolitycznieniu służby cywilnej czy obiektywna telewizja po wzięciu jej pod but przez partyjnego bulteriera Kurskiego. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość wprowadza rozwiązania, które dają możliwości partyjnej ingerencji czy wręcz podporządkowania instytucji partyjnemu interesowi, to ostatnie 2 lata rządów pokazały, że z pewnością z nich skorzysta. Nadchodząca jesień w samorządach pełna będzie napięć, związanych właśnie z reformą edukacji. Z pewnością padnie wiele oskarżeń pod adresem władzy w gminach, te z kolei odpowiedzialność za bałagan będą zrzucać na rząd. Możliwość wprowadzenia komisarza na ich miejsce, może być skutecznym narzędziem do ograniczenia tej krytyki. I może o to właśnie rządowi chodzi.

fot. Shutterstock/Marek Szandurski