Od poniedziałku do piątku każdy dzień zaczynam od programu „Super Raport”, który już niemal rok prowadzi na Youtube moja przyjaciółka Kamila Biedrzycka. Dziś o 9:00 miało być tak samo, ale nie było. Kamila wyszła, przeczytała wspólne oświadczenie wielu mediów i łamiącym się głosem powiedziała, że dziś jej programu nie będzie.
Kamila jest najuczciwszą, najbardziej pracowitą i najsympatyczniejszą (aczkolwiek charakterną) dziennikarką jaką znam. Jest majątkiem każdej redakcji, w której pracuje – obecnie redakcji „Super Expressu” a wcześniej Superstacji, Telewizji WP, TVP Info, TVN24, RMF FM i TOK FM. Wiem, ile wysiłku wkłada w przygotowanie każdego wydania „Super Raportu” i „Expressu i Biedrzyckiej”. Jest jednak chyba ostatnią dziennikarką, która pamięta czym jest warsztat w tym zawodzie i która w pełni szanuje odbiorców swojej pracy – traktuje ich jak ludzi myślących i rozumiejących. To, że dziś nie ma dla niej miejsca w żadnej z trzech wielkich telewizji jest wystarczającym świadectwem ich kondycji intelektualnej.
Tak, Szanowni Państwo. Media w Polsce mają wiele za uszami. Wielu dziennikarzy jest nimi już tylko formalnie, ponieważ wybrali coś znacznie prostszego niż rzetelność i poważne traktowanie odbiorców – wybrali lobbing, załatwianie własnych interesów i robienie własnej polityki. Wolność słowa jest im potrzebna tylko w takim wymiarze, w jakim mogą użyć jej do własnych celów a relacjonowanie rzeczywistości dawno porzucili, aby mieć więcej czasu na jej kreowanie. Symetryzm od wielu lat toczy media w naszym kraju jak nowotwór i bardzo ułatwił środowisku Jarosława Kaczyńskiego zdobycie władzy oraz jej utrzymanie. Nie wiem, czy media w Polsce nie są dziś zbyt słabe, aby wywalczyć swoje a władza zbyt silna, aby zrezygnowała ze swoich planów.
Nie znaczy to, że zmiany szykowane przez Prawo i Sprawiedliwość nie oznaczają tego, co te media mówią, że oznaczają – na Węgrzech już nie ma mediów niezależnych od skorumpowanego systemu zbudowanego przez Viktora Orbana i Jarosław Kaczyński chce w Polsce tego samego, ponieważ TVP już nie wystarcza a z Polskiego Radia nawet PiS nie ma już żadnego użytku, ponieważ tej fonii już nikt nie słucha. Jacek Kurski powiedział politykom PiS bardzo wyraźnie, że w 2020 roku nie byłoby II tury wyborów prezydenckich, gdyby niezależne media nie były przeciwwagą dla przekazu produkowanego przez TVP. Władza wie, że rządowa telewizja może nie wystarczyć do wyborczych zwycięstw w cyklu czekającym nas w latach 2023-2025, a dla prominentnych przedstawicieli obecnej ekipy utrata władzy oznacza znacznie więcej niż dla wszystkich, którzy przed nimi przegrali wybory – oznacza utratę niewyobrażalnych pieniędzy przez ich krewnych w państwowych spółkach a często również utratę wolności.
Czy władza się cofnie? Nie wiem i myślę, że nikt tego nie wie. Czy ludzie wyjdą na ulice w obronie niezależności mediów? Uważam, że nie. Nie mamy w Polsce silnego społeczeństwa obywatelskiego – ono rodzi się w Polsce już trzy dekady, ale ten poród nadal jest w toku. Mamy raczej społeczeństwo akcyjne, które mobilizuje się co jakiś czas, aby coś sobie załatwić, po czym wraca do swoich spraw. Dla wielu Instagram i Facebook są wystarczającymi źródłami informacji o Polsce i świecie, na poszerzanie wiedzy, analizowanie sytuacji i wyciąganie wniosków wielu nie ma ani czasu, ani ochoty.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU