Doszliśmy do momentu w którym należy zadać fundamentalne pytanie. Czy Polacy nadal kochają piłkę nożną i Roberta Lewandowskiego?
Od pewnego czasu obchodzenie obostrzeń covidowych stało się sportem narodowym. W okresie poprzedzającym przerwę świąteczno-noworoczną branża turystyczna oferowała np. miejsca parkingowe pod pensjonatami z pokojem w gratisie. Na bieszczadzkich forach turyści puszczali oko do właścicieli hoteli, domków i pensjonatów, deklarując, że chętnie tam posprzątają i mogą zacząć od zaraz. Nad morzem organizowane są przygotowania do zawodów szachowych.
Jednak to Polski Związek Przeciągania Liny jest oblegany przez nowych fanów tego sportu. Doszliśmy do momentu w którym należy zadać fundamentalne pytanie. Czy Polacy nadal kochają piłkę nożną i Roberta Lewandowskiego?
– Oblężenie w Polskim Związku Przeciągania Liny (PZPL). W ostatnich dwóch miesiącach zapisało się do niego nawet 10 tysięcy osób. (…) popularność przerosła, przynajmniej czasowo, wydolność biura. I na razie zawieszono przyjmowanie indywidualnych wniosków o przystąpienie do PZPL – pisze Gazeta Wyborcza.
Dawno temu za górami, za lasami w telewizji był emitowany program “Piłkarska kadra czeka”. Teraz można powiedzieć, że kadra w przeciąganiu liny czeka. Kilka dni temu Gazeta Wyborcza informowała o właścicielu basenu i siłowni, który znalazł sposób na obejście obostrzeń. Każdy klient dołącza do… kadry narodowej Polskiego Związku Przeciągania Liny.
Aby wstąpić do PZPL wystarczą dobre chęci. – Jest wymagany test sprawności ogólnej; siłowo – wytrzymałościowy, żebyśmy się zorientowali, jaki jest stan początkowy zawodnika. Na razie, w związku z epidemią, testy odbywają się indywidualnie – na zasadzie zaufania. Nowy zawodnik robi testy sprawnościowe sam, np. w domu, wpisuje wyniki ćwiczeń w arkuszu i dostarcza to do PZPL. Jest tam podany wzrost, wiek, masa ciała, płeć. My jako trenerzy widzimy, czy te wyniki mieszczą się w realiach – mówi gazecie prezes związku Dariusz Bajkowski.
Generalnie każdy członek PZPL może przystąpić też do kadry. Jesienią związek rozszerzył ją o tzw. grupę C – to zawodnicy, którzy dopiero po treningach mają szansę, by dostać się do kadry B, z której z kolei trenerzy kwalifikują sportowców na zawody międzynarodowe.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU