Źle wyglądają, zagęszczają ruch, rynkowi pocztowemu grozi monopolizacja. Lewicowe środowiska ostrzegają przed nowym zjawiskiem – paczkomatozą.
Jak się okazuje, jednym z palących problemów środowisk związanych z szeroko pojętą lewicą okazują się paczkomaty. Być może ktoś z was przez ostatnie lata pracował nad komiksem i mu umknęło: To takie blaszane maszyny, do których kurier…No dobra, wiadomo o co chodzi.
Korzystamy z nich chętnie, odbiór paczki jest lekki, łatwy i przyjemny. Z racji na ilość paczkomatów w miastach, w zasadzie w ciągu kilku minut możemy dotrzeć do najbliższego miejscu naszego zamieszkania. Oszczędzamy czas, nie musimy umawiać się z kurierem, do odbioru przesyłki wystarczy telefon. Same plusy.
Ale “Krytyka Polityczna” alarmuje. Uwaga na “paczkomatozę”! Maszyn przybywa, ruch w ich ich pobliżu jest większy, InPost może zmonopolizować rynek. Na zdrowy rozum, lewica powinna raczej być fanem paczkomatów. Chociażby dlatego, że to całkiem ekologiczny sposób na dostarczanie paczek – analizuje portal bezprawnik.pl.
I ma rację, bo to jest jednak szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma. Nie jest winą InPostu, że się wybił i biznes się kręci. Zwiększony ruch w okolicach automatów? Równie dobrze można mieć pretensje do Poczty Polskiej z tego samego tytułu. Brzydota? OK, jeden paczkomat z Biskupina miał 12 metrów i szpecił okolicę. Jeden. Na cały kraj. W dodatku po interwencji Miejskiego Konserwatora Zabytków został rozebrany. Jest na co narzekać w miastach, jest też co zmieniać. Ale, że akurat paczkomaty? Wiele hałasu o nic.
Źródło: bezprawnik.pl, zdjęcie: Robson90/Shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU