W czasie krachu na giełdach, jaki miał miejsce w marcu br., kryptowaluta bitcoina spadła do nieco ponad 3 000 USD. Dziś kosztuje 28 000 USD. Dlaczego i czy Polacy już wkrótce zaczną masowo kupować cyfrowe waluty?
Bitcoin – co to jest?
Czym jest bitcoin? Jak lubią mówić jego zwolennicy, dzieckiem poprzedniego kryzysu. Otóż w 2010 r. anonimowy informatyk, który do dziś ukrywa się pod pseudonimem Satoshi Nakamoto, ogłosił w sieci, że stworzył nową walutę. Był nią bitcoin, cyfrowa moneta, która w jego rozumieniu miała zrewolucjonizować świat ekonomii.
Czym bitcoin różni się od np. złotówki? Dolar, euro czy złoty to waluty fiducjarne – oparte tylko na zaufaniu obywatela do państwa, konkretnie banku centralnego. Mogą działać świetnie, ale do czasu, gdy na czele organów władzy stoją odpowiedzialni politycy. Jeśli ci zawiodą, czyli np. rozpoczną iście szalony dodruk waluty (np. by sprostać socjalnym marzeniom obywateli), kursy “fiatów” mogą zacząć spadać. Krótko mówiąc: grozi nam inflacja! I to wysoka.
Już od paru lat np. w Wenezueli, gdzie mamy do czynienia z hiperinflacją, konsumenci uciekają w bitcoiny i dolary, chętnie pozbywając się nic nie wartych boliwarów.
Dlaczego zaś bitcoin jest odporny na działania polityków i inflację? Po pierwsze, nie stoi za nim bank centralny. Emisję nowych “coinów” gwarantuje algorytm, jaki napisał Nakamoto. Mało tego, docelowo bitcoinów będzie na rynku tylko 21 mln. Nikt nie będzie w stanie dodrukować ani jednego więcej. Stąd też kryptowalutę (“krypto” od kryptografii, która jest fundamentem sieci bitcoina) nazywa się mianem cyfrowego złota. Podsumowując: mamy stałą podaż i brak możliwości ingerencji polityków. To odwrotność walut typu dolar czy euro.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
