Publiczny pieniądz nigdy nie śmierdzi, a im o większy do niego dostęp tym pokusa większa. Pamiętam, że gdy jesienią 2014 roku wybuchła tzw. afera madrycka, zastanawiałem się, skąd u Adama Hofmana, Mariusza Kamińskiego i Adama Rogackiego wykształciły się takie nawyki dojenia publicznej kasy z przekonaniem pełnej bezkarności? Przecież dwóch pierwszych, całą swoją karierę zawodową spędziło w partii, w Prawie i Sprawiedliwości. Jeśli wówczas nie mieli żadnych oporów przed wpisaniem w rozliczeniu delegacji do Madrytu nieprawdy i przygarnięciem dodatkowej, publicznej, ale przecież nienależnej kasy do kieszeni, to znaczy, że nauczyli się tego właśnie w partii od starszych kolegów.
Dziś gdy Prawo i Sprawiedliwość rządzi i państwo traktuje jak dojną krowę, pokusie tej nie potrafią się przeciwstawić całkowicie. Niezależnie od tego, jak skończy się kwestia Małgorzaty Sadurskiej, która Kancelarię Prezydenta najprawdopodobniej zamieni na zarząd PZU, dziś z ust byłego rzecznika PiS mogliśmy usłyszeć znamienne słowa, pokazujące, że choć już od kilku lat oficjalnie jest poza polityką, to polityczny symetryzm, jaki został mu wpojony pod skrzydłami Jarosława Kaczyńskiego, wciąż jest u niego niebywale silny. W wywiadzie udzielonym w RMF FM, poświęconym raczej głównie kwestii prezydenta Dudy i jego przyszłości, padł taki komentarz w odpowiedzi na pytanie o polityczne kolesiostwo i nepotyzm, w którym PiS już dawno przebił tak krytykowaną Platformę Obywatelską:
“(…)Platformę “wynajęto” do czegoś innego – “wynajęto” ją do tego, że będą tacy profesjonalni, europejscy, tylko menadżerowie, itd. PiS “wynajęto” do czegoś innego i PiS te rzeczy, do których zostało “wynajęte” już właściwie zrobiło – mamy 500 plus, mamy przywracanie godności”.
Nagle słyszymy, że PiS jest usprawiedliwiony dzieleniem pomiędzy siebie kawałków tortu, gdyż jest to zapłata za spełnienie obietnic. I choć słowo minister pochodzi od łacińskiego “minister” – sługa, pomocnik, wygląda na to, że dziecku PiS-u, jakim niewątpliwie jest Adam Hofman wpojono zupełnie inne jego znaczenie. Minister z PO ma być sługą i dobrym managerem, który ma zostać rozliczony z efektów swojej pracy. Jego odpowiednik z PiS wystarczy, że będzie z PiS, a kompetencje i efekty pracy nie mają znaczenia.
Zresztą, daleko szukać nie trzeba. Komentujący sprawę Małgorzaty Sadurskiej rzecznik partii, do niedawna prezenter pogody, Rafał Bochenek pokazał dokładnie tę samą postawę. “Każdy polityk ma prawo do rozwoju zawodowego” powiedział, dobitnie pokazując, że nie widzi w tej sprawie nic oburzającego. Nic dziwnego, że na Twitterze pojawiły się takie komentarze:
Przekaz rzecznika jest bowiem oczywisty, choć werbalnie niewypowiedziany – przecież nasza koleżanka jest z PiS i chce robić karierę w ubezpieczeniach. Przy okazji zarabiać kosmiczne pieniądze, nie do osiągnięcia przez zwykłego Kowalskiego. A choć jej CV niczym specjalnym się nie wyróżnia, to przecież zasłużyła, bo była bardzo pracowita w służbie prezydentowi. Brakuje tylko wypowiedzenia wprost tego, o czym wspomniał Adam Hofman – przecież taka fucha jej się należy, bo władza spełniła swoje obietnice. A ty ciemny ludzie patrz i płacz. Zaraz będzie lipiec, kongres i nowe otwarcie, gdzie kolejnymi mętnymi obietnicami rozdawnictwa nie swoich pieniędzy odwrócimy uwagę od naszego zepsucia.
fot. flickr/Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
