ProPiSowskie media mają nową teorię w sprawie Smoleńska

W najnowszym wydaniu Gazety Polskiej będziemy mogli przeczytać o nowej teorii spiskowej dotyczącej katastrofy smoleńskiej. Okazuje się, że 7 lat od tego tragicznego wydarzenia “niepokorni” dziennikarze dotarli do… nowego świadka katastrofy. Tym razem nie było pancernej brzozy, sztucznej mgły, ale okazuje się, że Tupolew płonął już w powietrzu.

Jest to kolejna już z cyklu wielu takich publikacji. Nieznane są szczegóły nowej wersji, ponieważ ukaże się ona jutro, ale nie ma to tak naprawdę większego znaczenia, ponieważ wątpliwe jest, by nowe doniesienia Gazety Polskiej okazały się bardziej przełomowe od poprzednich, równie szokujących nagłówków medialnych, które można liczyć już w dziesiątkach. Gdyby taki świadek faktycznie istniał, to już dziś widzielibyśmy PiS rozpoczynający medialną wojnę totalną przeciw opozycji. To co powinno zwrócić naszą uwagę w całej tej sprawie, to upadek moralny jaki możemy obserwować wokół katastrofy.

Można bez mała powiedzieć, że dla polskiego społeczeństwa katastrofa smoleńska jest wydarzeniem porównywalnym do szoku, jakiego doznali Amerykanie w związku z zamachami 11 września 2001 roku. Chociaż w przypadku obu wydarzeń istnieją niezliczone teorie spiskowe, to jednak porównując ich postrzeganie w Polsce można doznać szoku. Amerykanie odnoszą się do ofiar z należytym szacunkiem, tragedia nie jest przedmiotem drwin, a rocznice przebiegają w atmosferze zadumy i pamięci o zabitych.

Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z dzikim widowiskiem, gdzie z jednej strony mamy media, które pragną nabijać swoje notowania dzięki kolejnym szokującym doniesieniom, polityków, którzy chcą wykorzystać tragedię do uderzania we wrogów politycznych, aż mamy w końcu całą masę zwykłych szyderców, którzy licznie po obu stronach linii sporu politycznego zmienili pamięć o katastrofie w festiwal żartów i memów.

Powstała paradoksalna sytuacja. Media obozu pro-pis nie wierzą w oficjalne wyjaśnienia katastrofy. Nie są w tym bezzasadne, bo o ile opozycja żyje w zaprzeczeniu, że nic się złego nie stało, to nie da się ukryć, że wiele spraw nie zostało rozwiązanych należycie lub po prostu zachowano się niedbale, za co można krytykować poprzedni rząd. Jednak niepokorne media i politycy żyjąc w desperackim poszukiwaniu wyjaśnień, z dnia na dzień przebijają kolejne granice absurdu. Ten brak powściągliwości i dbałości o twarde fakty pokazuje, że nikomu nie zależy tutaj na prawdzie. Jednak niewiedza dziennikarzy wraz z wielką podatnością elektoratu PiS na skandaliczne-spiskowe informacje tworzy pokusę, której “niepokorni” nie potrafią się oprzeć. Pokusa tworzenia alternatywnej rzeczywistości, gdzie nawet najbardziej absurdalne słowo staje się prawdą. W powyższy sposób ci, którzy poprzysięgli sobie pamiętać i wyjaśnić katastrofę, stali się tymi, którzy najbardziej depczą po grobach ofiar. Gdzie bowiem w pancernych brzozach, sztucznych mgłach, płonących tupolewach jest szacunek dla ofiar, gdzie w przepychankach o apele smoleńskie jest pamięć o ludziach i ich życiu, osiągnięciach, celach o które walczyli?

W całej tej awanturze ofiary stały się bezkształtną masą, przestały być ludźmi, a stały się politycznym towarem. Ofiary katastrofy, które pochodziły z różnych stron sceny politycznej, zostały podług tego klucza podzielone na te warte pamięci i te notorycznie pomijane, jakby ich życie mniej znaczyło. Głośną ostatnio sprawę ekshumacji mocno skomentowała córka jednej z ofiar, Barbara Nowacka, mówiąc “Już się nie pamięta o naszych bliskich, pamięta się o kawałkach ich ciał”. Niestety w tych słowach jest dużo prawdy, któż dzisiaj na wspomnienie o katastrofie smoleńskiej pomyśli w zadumie o tragedii śmierci 96 osób, a ilu przywoła “winę Tuska”, “religię smoleńską” czy “zamach”?

Jak bumerang wraca dyskusja, czy państwo polskie zawiodło po smoleńsku, niestety obecny taniec wokół katastrofy powinien nasunąć nam inne pytanie. Czy siedem lat po tym tragicznym wydarzeniu zdaliśmy egzamin jako społeczeństwo?