Już w ubiegłym tygodniu o porankach unosił się zapach lockdownu. Media informowały, że ten scenariusz został zablokowany przez dwóch wicepremierów.
Europejskie kraje wprowadzają kolejne obostrzenia, wprowadzają godziny policyjne, jak z rękawa zaczynają sypać się lockdowny. W Polsce można już mówić o częściowej blokadzie gospodarki, ale na pełny lockdown rząd nie może sobie pozwolić, więc broni się przed nim rękami i nogami. Statystyki zakażeń, zgonów, zajętych łóżek i respiratorów będących w użyciu pędzą na ścianę z szybkością pendolino.
Odwlekanie pełnego lockdownu może potrwać do połowy listopada. – Z arsenału możliwości w walce z epidemią został nam już tylko lockdown taki jak wiosną – mówi Gazecie Wyborczej osoba z otoczenia premiera Morawieckiego. O zablokowaniu gospodarki przesądzi brak wolnych łóżek dla chorych oraz kurcząca się liczba respiratorów.
Według nieoficjalnych informacji gazety, rząd bardzo poważnie szykuje się na scenariusz z wiosny, gdy otwarte były tylko sklepy spożywcze, banki i apteki. Połowa listopada nie jest terminem przypadkowym. W przyszłym tygodniu ma się odbyć spotkanie poświęcone analizie skuteczności obostrzeń wprowadzonych tydzień temu. – Potem potrzebujemy jeszcze około dziesięciu dni, by sprawdzić, jak na skalę zakażeń wpływają protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego – mówi współpracownik szefa rządu.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU