Pacjenci zaczynają być odsyłani bez pomocy. Lekarze z własnych pieniędzy kupują środki ochrony osobistej i czują się bezsilni. Płaczą.
Lekarze boją się, że państwo nie będzie w stanie im zapewnić środków ochrony osobistej i zakupują je z własnych pieniędzy. W szpitalach nie ma już miejsc dla chorych, a karetki po kilka godzin stoją pod szpitalami, aby przekazać chorych pod opiekę medyczną – Pacjenci już teraz są odsyłani bez pomocy. Kilka dni temu w warszawskim szpitalu przy Wołoskiej na miejsce na intensywnej terapii czekało 12 osób. Nie sądziłem, że będzie tak źle. To nas absolutnie przerasta – mówi Gazecie Wyborczej jeden z lekarzy.
Miejsca w szpitalach zwalniają się wtedy jak ktoś umrze – Dzisiaj kolega szukał miejsca dla pacjenta w szpitalach. Dyspozytorka popłakała się do słuchawki, że ona nie ma już dokąd tych ludzi wysyłać i że to nie jej wina – opisuje Aleksander Baran, pracujący w poznańskim szpitalu. Dodaje, że dyspozytorka kazała dzwonić co godzinę. – Mój szef popłakał mi się dzisiaj do słuchawki – mówi lekarz internista. Ordynator dostał we wtorek decyzję, że w poniedziałek w szpitalu ma powstać ponad 30 miejsc covidowych.
W szpitalach brakuje nie tylko środków ochrony. Lekarze sami budują śluzy do przebierania oraz izolatki – Od kilku tygodni sami je budujemy. Robimy znacznie więcej, niż to wynika z naszych kompetencji. W Lublinie widziałem, jak pracownicy na szybko ryją w ścianach, żeby stworzyć dostęp do tlenu na dodatkowych salach – mówi Wyborczej lekarz reumatolog Bartosz Fiałek.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU