Coraz większych rozmiarów przybiera dramat nauczycieli. Ponad 200 telefonów do sanepidu, aby cokolwiek zgłosić, to obraz pracy dyrektorów szkół.
Wśród nauczycieli są już pierwsze przypadki zgonów na Covid-19 po wrześniowym otwarciu szkół. 30-letni nauczyciel oraz 44-letnia nauczycielka są pierwszymi ofiarami Ponurego Kosiarza, który wkroczył do szkół – To najpewniej pierwsze przypadki śmierci nauczycieli po wrześniowym otwarciu szkół. Obawiamy się, że te osobiste tragedie mogą mieć daleko idące konsekwencje nie tylko w tych gminach i szkołach – mówił Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Jedynym scenariuszem, który otrzymaliśmy w sierpniu, bo wtedy bodajże ministerstwo zaczęło się za to brać, było “damy radę”. Nie dajemy – mówi w rozmowie z TVN24 Iga Kazimierczyk z Fundacji “Przestrzeń dla edukacji”. Z powodu Covid-19 na nauczanie zdalne lub hybrydowe przeszło już miesiąc temu 200 placówek. Teraz jest ich ponad tysiąc i będzie ich przybywać.
Przybywa nauczycieli, którzy są na kwarantannie lub na zwolnieniu zdrowotnym – Każdej minuty boję się, czy nie wykona ktoś telefonu do mnie, że mam kolejny dodatni przypadek w szkole. Będziemy zmuszeni całą szkołę przerzucić na zdalne nauczanie po to, żeby za chwilę wrócić do szkoły, przez chwilę pochodzić i zaraz dowiemy się o kolejnym przypadku dodatnim – mówi Magdalena Prokaryn-Dynarska, dyrektorka Szkoły Podstawowej numer 1 w Łodzi.
Dyrektorzy szkół nie mogą podejmować decyzji o zmianie trybu nauczania. Muszą mieć na to zielone światło z sanepidu, a tam nie da się dodzwonić. Dyrektorka Szkoły Podstawowej numer 2 w Krakowie w ciągu jednego dnia wykonała 226 telefonów – Już mam kolejne zgłoszenie o innym przypadku w innej klasie, i rozpoczynam od początku całą procedurę – opisuje Jolanta Gajęcka.
Źródło TVN24.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU