Zmieniło się kierownictwo w ministerstwie zdrowia, ale problemy z dokonanymi zakupami pozostały. Być może Szumowski stał się ofiarą takich zakupów.
Sprawa zakupu koreańskich testów na koronawirusa ciągnie się od kwietnia tego roku. Początkowo w planie był zakup 27 tys. testów antygenowych do przetestowania. Już sama zapowiedź próbnego zakupu wzbudziła kontrowersje. Dyrektorzy szpitali wprost mówili o marnotrawieniu publicznych pieniędzy. Nagle okazało się, że resort podpisał umowę na dostawę miliona testów na kwotę 30 mln dolarów. Do Polski dotarła połowa zamówionego towaru.
Testy antygenowe zostały zakupione ze względu na to, że dają wynik po 15 minutach i miały być używane w domach pomocy społecznej. Próbną partię poddano testom w trzech szpitalach. Jak pisała nieoficjalnie w połowie maja Wyborcza, wyniki wypadły fatalnie – ich czułość określono na poziomie 15-20 proc. Ministerstwo Zdrowia obiecywało jawny raport z oceny testów, który opracował Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego-Państwowy Zakład Higieny (NIZP-PZH). Do dzisiaj tak się nie stało.
Jednak od czego mamy niezawodnych śledczych z Koalicji Obywatelskiej? Michał Szczerba i Dariusz Joński wyrwali z gardła ministerstwu ten raport. Jest miażdżący. Ministerstwo Zdrowia zaleciło stosowanie tych testów na oddziałach ratunkowych – Okazuje się, że jeśli testy robić tak, jak zaleca producent, czyli odczytywać wynik po 10 minutach od umieszczenia płytki z wymazem w analizatorze, to ich czułość wynosi zaledwie 15,4 proc. Jeśli poczeka się pół godziny – to może być 62 proc – informuje Gazeta Wyborcza.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU