Jackowi Sasinowi przydałby się prokurator w resorcie, ale ministerstwo postawiło na firmę od pudru, pomadek i żeli do włosów.
Walka z koronawirusem kojarzy się z zakupami trefnych maseczek i umową podpisaną przez ministerstwo zdrowia na respiratory widmo. W przypadku Jacka Sasina mieliśmy do czynienia z bohaterstwem kopertowym, czego efektem miała być organizacja wyborów 10 maja. Minister aktywów państwowych podjął się zadania niewykonalnego, ale do końca zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą i listonosze będą dostarczali obywatelom pakiety wyborcze. Z górnikami ministrowi również nie poszło tak, jakby sobie wyobrażał.
Przychodzi jednak taki moment, w którym wszystko co złe odchodzi w zapomnienie i można się pochwalić sprawną organizacją pracy w resorcie. Jacek Sasin jest na tyle skromnym człowiekiem, że sam tego nie zrobi, ale media zawsze dotrą do ciekawych informacji. Każdy chce być piękny i ładny, a jak już się występuje w telewizji, to trzeba po sobie zostawić niezapomniane wrażenie.
Według ustaleń Wirtualnej Polski w ministerstwie aktywów państwowych zatrudniono specjalistkę od makijażu. Oczywiście to wina koronawirusa – Jak informują nas urzędnicy, umowa obejmuje przygotowanie przedstawicieli ministerstwa do wystąpień w programach telewizyjnych. Ich zdaniem, gdyby nie koronawirus, nie trzeba byłoby angażować specjalistki od make upu – pisze portal. Umowa została podpisana w lipcu i obowiązuje do końca roku. Wartość kontraktu opiewa na 10 tys. zł.
Biuro prasowe resortu informuje, że w normalnych warunkach makijaż jest wykonywany w siedzibie stacji do której są zapraszani politycy. Wobec obostrzeń i zagrożenia epidemicznego, to na ministerstwie spoczywa teraz obowiązek umalowania polityka w odpowiednie odcienie. Sekcja prasowa ministerstwa nazywa tę czynność “wykonaniem podkładu maskującego”.
Źródło WP.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU