O kulisach kampanii wyborczej, decyzji Małgorzaty Trzaskowskiej o zaangażowaniu się w kampanijne tryby, roli TVP, genezie hasła “Mamy dość” i kandydatach z innych formacji opozycyjnych – opowiada Rafał Trzaskowski w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Prezydent Warszawy podkreśla, że do wygrania wyborów zabrakło czasu, który był potrzeby do uspokojenia wyborców PiS, że kłamstwa telewizji publicznej nie mają pokrycia w rzeczywistości. Wszyscy mieli świadomość, że reguły gry w tych wyborach nie były równe. Pomimo tego udało się zbudować kampanię obywatelską i obudzić 10 milionów Polek i Polaków i dać ludziom nadzieję.
Trzaskowski zapytany, co było najtrudniejsze do pokonania Andrzeja Dudy mówi, że walec państwa. – Cały rząd zaangażowany, służby, propaganda TVP, miliardy na kampanię. Wszyscy wiedzieli, jak PiS, choćby przez telewizję publiczną, wydał dziesiątki razy więcej pieniędzy niż my. (…) Ta tuba propagandowa, alert RCB, wysyłanie gazet Pocztą Polską, złożyło się na nierówne pole walki – zaznacza.
Kandydat obozu prodemokratycznego mówi, że żona sama zdecydowała o wejściu na ścieżkę kampanii wyborczej. Sztabowcy od początku mieli pomysły, żeby wprowadzić do wyścigu wyborczego rodzinę, na co nie było zgody Trzaskowskich. – W pewnym momencie Gośka stwierdziła jednak, że się nie zgadza z tym, co się w Polsce dzieje, tak fundamentalnie, że poświęci prywatność i weźmie sprawy w swoje ręce – uchyla rąbka tajemnicy. Małgorzata Trzaskowska planuje zaanagżować się w walkę o prawa kobiet, ale do polityki na pewno nie wejdzie.
Wszystkie przemówienia jakie Trzaskowski wygłosił w kampanii wyborczej napisał sam. Z przeprowadzonych na potrzeby kampanii badań wynikało, że Polacy czują sporo gniewu i mają dość pewnych praktyk. Sztabowcy i stratedzy długo się zastanawiali, jaką klamrą w haśle zebrać te uczucia. – Jedna z dziewczyn ze sztabu wymyśliła “Mamy dość” i wszyscy stwierdzili, że to bardzo dobre. To nam wyszło – zdradza kulisy w rozmowie z Wyborczą.
Trzaskowski do dzisiaj jest pod wrażeniem obywatelskiego zaangażowania w jego kampanię. Ludzie robili filmiki w internecie, pomagali stratedzy, badacze rynku, socjologowie i wszyscy robili to pro bono. Dołączyła nawet grupa licealistów i studentów, którzy kierowali przekaz do młodzieży. Ludzie sami dobijali się o plakaty, a gdy ich w sztabie zabrakło, robili własne i i wymyślali hasła. – Jedna z największych akcji spontanicznie przeprowadziła żona mojego brata. Napisała SMS-a do przyjaciół, że szuka miejsca na banery. Ktoś wrzucił to na Facebooka i Ania została zbombardowana mailami i telefonami. Po tygodniu nieprzespanych nocy przekazała sztabowi listę tysięcy miejsc do wieszania banerów w całym kraju – opowiada.
Prezydent Warszawy podkreśla, że zachowuje pełną powściągliwość w komentowaniu wbijanych przez obozy innych kandydatów opozycyjnych szpileczek. Cały czas im dziękuje i docenia ich rolę. – Przy całym szacunku dla Kosiniaka-Kamysza i dla Szymona Hołowni, którzy wykonali kawał dobrej roboty, wydaje mi się, że nasza kampania obywatelska, obudzenie ludzi, była absolutnie unikatowa. (…) Do 10 milionów głosów dołożyliśmy się wszyscy. Należy sobie pogratulować i iść do przodu – mówi demokrata.
Obszerny wywiad do przeczytania na stronie Gazety Wyborczej. Zachęcamy.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU