O północy minął termin składania protestów wyborczych. Jak się okazuje, Sąd Najwyższy został dosłownie zalany protestami. Złożono ich ponad 900.
Od momentu ogłoszenia wyniku wyborów, na złożenie protestów wyborczych były trzy dni. Jeszcze wczoraj przed północą, nim ten termin minął, było jasne, że protestów będzie mnóstwo. Okazuje się, że obywatele posłuchali apelów polityków opozycji i zgłosili nieprawidłowości, których byli świadkami, do Sądu Najwyższego.
Jak informuje Gazeta.pl, do Sądu Najwyższego trafiło się aż 15 razy więcej protestów, niż po wyborach prezydenckich z 2015 roku. Wówczas było ich zaledwie 58, w 2010 – około 400. W tym roku, jak przekazał rzecznik SN, jest ich już ponad 900. Do czwartkowego wieczora nadano bieg 480 protestom, a 450 czekało na zarejestrowanie.
Ale to nie koniec. Do SN będą napływać też protesty zgłaszane drogą pocztową. W ich przypadku decyduje data stempla pocztowego, więc dokładną liczbę złożonych protestów poznamy w przyszłym tygodniu. Sąd ma teraz 21 dni na ich rozpatrzenie.
Swój protest wyborczy złożył także sztab Rafała Trzaskowskiego. Zwracali uwagę na problemy w głosowaniu za granicą, agitację TVP i zaangażowanie rządu w kampanię Andrzeja Dudy. PO założyła także specjalną stronę internetową, za pośrednictwem której sami wyborcy mogli zgłaszać nieprawidłowości, których byli świadkami. Problemy z głosowaniem masowo zgłaszali Polacy mieszkający za granicą – chodziło między innymi o niepodstemplowane karty do głosowania czy opóźnienia w dostarczeniu pakietów wyborczych.
Źródło: Gazeta.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU