Do II tury wyborów prezydenckich weszli Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Za nami jest jednak zażarta kampania, w której udział wzięło ostatecznie aż 11 polityków. Którzy z nich okazali się największymi przegranymi?
Z TVN do polityki? Chyba nie do końca…
Szymon Hołownia wywalczył dla siebie trzecie miejsce w wyścigu do Pałacu. Problem polega na tym, że przed wyborami twierdził, że ma szansę na pokonanie Trzaskowskiego i wynik ok. 30 proc. Okazało się, że zdobył blisko dwa razy mniej. Możliwe, że wystarczy pod fundament jego nowego ruchu politycznego, ale apetyt znanego dziennikarza był większy.
Dziś wielu zadaje sobie pytanie, jaka przyszłość czeka Hołownię. Jedno jest pewne: nie utrzyma on zainteresowania swoją osobą, jeśli wybory odbędą się dopiero za ponad 3 lata. Stąd zależy mu na sukcesie Trzaskowskiego, bowiem wygrana polityka PO przełoży się zapewne na rozpisanie nowej elekcji do Sejmu i Senatu. To też szansa dla byłego gwiazdora TVN-u na to, by wejść do parlamentu wraz ze swoimi ludźmi.
Na razie jednak trochę skompromitował się swoim wynikiem, jeśli ten zestawi się z jego buńczucznymi zapowiedziami…
Bratobójstwo w PSL
Władysław Kosiniak-Kamysz miał być “nowym Tuskiem”, miał wejść do II tury i pokonać w niej Dudę. Efekt? Skandalicznie niski wynik poniżej 3 proc. Sztab ludowca uległ chyba złudzeniu, które swoje korzenie miało w wycofaniu swojej kandydatury przez Małgorzatę Kidawę-Błońską. Elektorat centrum na chwilę przeskoczył do Kosiniaka-Kamysza, ale szybko wrócił do KO, gdy do gry dołączył Trzaskowski.
Teraz lidera PSL czeka niezbyt miła rozmowa z lokalnymi watażkami ludowców. Może nawet dojdzie do bratobójstwa i odebrania władzy “Władziowi” przez Waldemara Pawlaka.
Ogórek 2.0.
Na koniec musimy wspomnieć o Robercie Biedroniu. Nieco ponad 2 proc. poparcia wyborców w tych wyborach to chyba gwoźdź do jego politycznej trumny. A miał być kolejnym prezydentem, premierem i – jakżeby inaczej – “nowym Tuskiem” czy “Kwaśniewskim”.
Jego Wiosna rozmyła się jednak w Nowej Lewicy. On sam skłamał wyborców, że jeśli zostanie europosłem, nie weźmie tego mandatu, by walczyć o miejsce w Sejmie. Zrobił inaczej, a kandydatem na prezydenta Lewicy został chyba tylko temu, że Czarzasty i Zandberg wyraźnie nie chcieli wziąć tego na swoje barki. Wyborcy odpłacili Biedroniowi wynikiem, który jest na podobnym poziomie co Magdaleny Ogórek 5 lat temu. Zapewne oznacza to kres jego kariery.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU