Prawie każdy ma swoją magiczną liczbę, która jest z czymś jest związana i coś symbolizuje. Najbardziej znaną jest trzynastka i wiadomo z czym się kojarzy. Rafał Trzaskowski także ma swoje niezwykłe liczby i wyborcy powinni je wykuć na pamięć.
Pierwszą i najbardziej kluczową liczbą było 100 tysięcy. Tyle należało zebrać podpisów pod kandydaturą prezydenta Warszawy, aby mógł wystartować w wyścigu prezydenckim. Dzięki obywatelskiej mobilizacji udało się zebrać w krótkim czasie prawie dwa miliony podpisów. Rafał Trzaskowski podczas swoich spotkań z wyborcami zawsze składa wielkie podziękowania za ten społeczny zryw. Nikomu nie przeszkadzało, że w niektórych miejscach trzeba było stanąć w kolejce i cierpliwie czekać, aby Koalicja Obywatelska kilka dni później mogła oficjalnie zgłosić Rafała Kazimierza Trzaskowskiego. To te kolejki do podpisów, po raz pierwszy powiedziały “Mamy dość!”. Bitwa o sto tysięcy głosów została wygrana.
Trójka z przodu
Pierwszy sondaż uwzględniający kandydata Koalicji Obywatelskiej, który został wykonany kilka godzin po zarejestrowaniu go w wyborach, pokazał poparcie na poziomie 11 proc. To był bardzo dobry wynik, który systematycznie rósł, ale Rafała Trzaskowskiego nie interesuje jedynka z przodu, ani dwójka z przodu. Musi być trójka z przodu i to jest kolejna magiczna liczba, która jest potrzebna podczas pierwszej tury wyborów.
W przypadku uzyskania wyniku powyżej 30 procent, przekracza się bardzo ważną wyborczą barierę psychologiczną. To jest wymarzone pole positon przed drugą turą. 32 proc. zaburza spokój psychologiczny w sztabie Andrzeja Dudy, a gdy on sam otrzyma 39 proc., wtedy zrobi się tam bardzo nerwowo, a to może na ostatniej prostej przyczynić się do popełniania błędów. Przed drugą turą różnica między kandydatami staje się tak niewielka, że nawet droga do pubu mniej czasu zajmuje, a poranny pobyt żony lub partnerki w łazience jest przy tym pstryknięciem palcami. Magiczna trójka z przodu to filar całej operacji i jedna z nóg na której trzeba mocno stanąć 28 czerwca. Ostatnie sondaże pokazują, że prezydent Warszawy ociera się o tę magiczną trójkę z przodu, ale on nie ma się o nią ocierać, tylko ją przeskoczyć, bo przecież “Mamy dość!”.
10 milionów
W obecnych warunkach politycznych, 10 milionów może się tylko kojarzyć z kolejną dotacją z NCBiR dla spółek powiązanych z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, albo z zakupem trefnego sprzętu medycznego. Zresztą te 10 milionów to i tak jest na waciki, patrząc na skalę marnotrawienia publicznych pieniędzy. Rafałowi Trzaskowskiemu 10 milionów kojarzy się z obywatelami i to jest jego kolejna magiczna liczba.
10 milionów głosów oddanych przez obywateli w drugiej turze na kandydata sił prodemokratycznych, powinno pozwolić na wygraną w tych wyborach. O tym mówi na swoich wiecach wyborczych Rafał Trzaskowski, a jego trzeba się słuchać, tak samo jak mawiał Roch Kowalski w Potopie – jak rozkaz, to rozkaz! W 2015 roku Bronisław Komorowski zakończył wyścig prezydencki w drugiej turze zdobywając nieco ponad 8 milionów głosów i przegrał prezydenturę o pół miliona głosów. Nie będę dalej tłumaczył, bo chyba każdy już zrozumiał, czemu 10 milionów jest magiczną liczbą Trzaskowskiego. Tak wygląda druga noga na której należy stanąć.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU