Z Danutą Przywarą, prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o polskim społeczeństwie, mowie nienawiści i prawach człowieka, rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Jak to się stało, że z kraju, który uważany był za tolerancyjny, staliśmy się państwem, można powiedzieć wręcz faszyzującym?
Danuta Przywara: Może nie byliśmy aż tak tolerancyjni, jak nam się wydawało. Powiem Panu uczciwie, że dla mnie w tej chwili, ogromnym problemem jest fakt, że osoby publiczne, w tym politycy, używają mowy nienawiści w odniesieniu do znaczącej części obywateli. Natomiast fakt, że w ten sposób próbują zdobyć silniejsze poparcie w społeczeństwie, jest dla mnie dużo większym problemem, gdyż to oznacza, że tak właśnie definiują stan umysłu obywateli, do których kierują swój przekaz. Odzew, jaki znajduje ta narracja wśród sporej części społeczeństwa jest, moim zdaniem, czymś i smutnym i bardzo groźnym. Odbieram to jako dużą, nieodrobioną przez nas lekcję po 1989 roku.
Wspomniała Pani o nieodrobionej lekcji. Gdzie, Pani zdaniem, politycy i polskie społeczeństwo popełniło błąd, że doszło do miejsca, w którym prawa człowieka mogą okazać się tak samo ulotne jak praworządność?
Gdybym miała na to jedną prostą odpowiedź, byłabym bardzo szczęśliwa. Sądzę, że jest to dużo bardziej złożony problem, na który składa się zarówno proces wychowania, patriarchalna tradycja, jak również przywiązanie do religii czy raczej do kościoła i to takiego, który jest skierowany do masowego odbiorcy, trwającego przy tradycyjnym modelu rodziny i odrzucającego wszystkie przemiany obyczajowe na świecie. Wina też leży po stronie polityków, z których jedni ignorowali i ignorują przypadki mowy nienawiści wobec środowiska LGBT czy innych grup społecznych ze względu na strach przed utratą potencjalnych wyborców czy potencjalnego politycznego sojuszu. Mam na myśli to, że w wyniku załatwiania jakichś bardzo ważnych spraw dla swoich ugrupowań, politycy są skłonni nie zauważać tego typu zachowań bądź reagować na nie bardzo miękko. Inni cynicznie wykorzystują bądź wręcz wzmacniają utrwalone wcześniej negatywne stereotypy, by odróżnić się od rywali i zyskać poklask wśród swojego elektoratu. To moim zdaniem doprowadziło do sytuacji, w której obecnie jesteśmy – nie mamy wprowadzonej ustawy o związkach partnerskich, nie ma w kodeksie karnym przepisów o penalizacji mowy nienawiści, które chroniłyby obywateli przed słownymi atakami ze względu na orientację seksualną. Natomiast mamy wciąż absurdalne prawo dotyczące procesu uzgodnienia płci. Osoba, która chce zmienić prawnie określenie swojej płci, musi w tym celu pozwać swoich rodziców wchodząc tym samym z nimi w spór prawny, a więc w sytuację bardzo trudną dla obu stron. Mamy również, powtórzę, bardzo zdecydowane wykorzystywanie linii podziału, jaką jest stosunek do osób LGBT do silniejszego wyróżnienia własnej opcji politycznej i wyodrębnienia swojego elektoratu. To się dzieje właśnie w tej chwili.
Gdzie Pani zdaniem znajdziemy się, jeżeli PiS postawi na swoim i stwierdzi, że prawa człowieka dla danej grupy społecznej to jakaś „ideologia wyimaginowanej wspólnoty”?
W tym momencie przekroczymy wszystkie możliwe czerwone linie i będziemy bardzo blisko tego, co działo się w pierwszej połowie XX wieku, na przykład w Niemczech.
Marian Turski powiedział pół roku temu: „Jeśli będziecie obojętni, jakieś Auschwitz spadnie Wam z nieba”. Czy Pani zdaniem jako społeczeństwo jesteśmy obojętni na mowę nienawiści i agresję wobec kolejnych grup społecznych?
Nie wiem, czy jesteśmy obojętni. Ja bym tego tak nie określiła. Moim zdaniem linie podziału przebiegają bardzo podobnie do tych politycznych. Powiedziałabym, że jedna trzecia pochwala tego typu zachowania, jedna trzecia się oburza i stara temu przeciwdziałać, a jedna trzecia jest obojętna.
Czy nie obawia się Pani, że w wyniku przyzwolenia ze strony rządzących na dehumanizację i przemoc, może dojść do tego, przed czym przestrzegał nas Marian Turski?
Czyli do przemocy, zarówno poziomej, między ludźmi jak i systemowej, którą będzie kierowało państwo wobec określonym grupom społecznym. Tak, może i do jednej i do drugiej. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie każda mowa nienawiści prowadzi do przemocy, ale można zakładać, że każdą przemoc poprzedzała mowa nienawiści.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU