Opozycja boi się, że na wynik wyborów może wpłynąć koronawirus. Chodzi o stale rosnącą liczbę wykrywanych infekcji. Z kolei nowe prawo wyborcze umożliwia PKW – na wniosek ministra zdrowia – wprowadzenie obowiązkowego głosowania korespondencyjnego w gminach, gdzie pogarsza się sytuacja epidemiologiczna. I tu jest pies pogrzebany…
Plany oszustwa?
– Obawiamy się oszustwa na każdym kroku. Będziemy tego pilnować – tłumaczył rp.pl Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej, który ma być ponoć szefem sztabu Rafała Trzaskowskiego.
W efekcie ponownie wraca temat… zmiany daty wyborów. Oczywiście opozycja warunkuje to sytuację epidemiologiczną. – Najprawdopodobniej czeka nas przekładanie wyborów po raz kolejny, a nie „ogarnianie tego” w wersji korespondencyjnej. To jest po prostu za duży proces – powiedział w poniedziałek Szymon Hołownia.
PKW ma podjąć ostateczną decyzję dot. głosowania korespondencyjnego na tydzień przed głosowaniem, czyli przed 21 czerwca.
– Myślę, że w jednym lub w dwóch powiatach w Polsce mógłbym dzisiaj rekomendować wybory wyłącznie korespondencyjne – powiedział z kolei na początku czerwca minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Bezpieczeństwo pod każdym względem
Choć opozycja boi się “oszustwa na każdym kroku”, koronnym argumentem dla polityków jest też przestrzeganie reguł sanitarnych w trakcie spotkań wyborczych. Dziś rano w RMF FM podkreślił to też Szumowski, który apelował do wszystkich kandydatów na prezydenta, by ci nakłaniali swoich wyborców na tego typu spędach do ubierania maseczek. W poniedziałek prosił też o to kandydat PSL–Koalicji Polskiej Władysław Kosiniak-Kamysz. Wcześniej zrobił to także Rafał Trzaskowski, gdy pytano go o jego spotkanie z wyborcami w Gdańsku.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU