Jedną z osób zatrzymanych przez policję w czasie strajku przedsiębiorców był niewidomy mężczyzna. – Zerwali mi plecak i saszetkę z najważniejszymi rzeczami, wyrwali laskę i wepchnęli do policyjnej suki – relacjonował w rozmowie z TVN Warszawa. – Niepełnosprawność nie zwalnia z przestrzegania prawa – kwituje policja.
Podczas warszawskiego strajku przedsiębiorców doszło do spięć z policją. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, zatrzymali około 380 osób. Jedną z nich był niewidomy i chorujący na cukrzycę mężczyzna. Został zawieziony na komisariat do Grodziska Mazowieckiego, skąd – jak opowiadał w rozmowie z TVN Warszawa – musiał wrócić na własną rękę. Nie było z nim opiekunki, na szczęście pomoc zadeklarował inny z zatrzymanych.
“Ślepy nie ucieknie”
Mężczyzna wyjaśnia, że jego obecność na placu Zamkowym nie stwarzała żadnego zagrożenia. Z jego słów wynika, że policja nie miała podstaw go zatrzymać. W rozmowie z TVN mówi, że po drodze do pracy zaszedł z opiekunką na plac Zamkowy.
– To mój obywatelski obowiązek. Nie chodzi o politykę. Solidaryzuję się z protestującymi, choć rozumiem też tych, którzy boją się wyjść z domu – opowiada.
– Słyszałem, jak policja traktuje niewinnych, a jedynie protestujących ludzi, gazem pieprzowym. Słyszałem przerażone okrzyki, ból i lament ludzi. Pokojowa demonstracja zamieniła się w zamęt i chaos – relacjonuje dalej. Z powodu cukrzycy poczuł się słabo, poprosił więc jednego z policjantów, by wyprowadził go z tłumu. I to był najwyraźniej błąd. Mężczyzna relacjonuje, że funkcjonariusz kazał mu usiąść na ziemi i zmierzyć cukier.
– Wynik był niedobry. 260 miligramów glukozy, czyli hiperglikemia. W tej chwili padły głupie komentarze policjantów. Usłyszałem, że nie jestem niewidomym, bo widzieli, że obsługuję glukometr oraz telefon – opowiada zatrzymany.
Potem poczuł, że policjanci gdzieś go prowadzą. Na pytanie, gdzie idą, funkcjonariusz odpowiedział, że do policyjnego samochodu. Mężczyzna zaczął krzyczeć: „jakim prawem?!”. Całe zajście zostało nagrane, film został udostępniony w mediach społecznościowych.
– Zerwali mi plecak i saszetkę z najważniejszymi rzeczami, wyrwali laskę i w trzech wepchnęli mnie do policyjnej suki. Zatrzasnęli drzwi i zaczęli przeszukiwać. Zabrali wszystkie rzeczy, specjalną komórkę dostosowaną do potrzeb osób niewidomych, laskę. Słowem: wszystko. Po czym rzucili do części więziennej. Nie skuli jednak kajdankami, bo jak powiedzieli: „ślepy nie ucieknie” – relacjonuje zatrzymany.
Wywieziony do Grodziska
Jego i innych protestujących policja zawiozła na komisariat do Grodziska Mazowieckiego. Tam został przesłuchany i otrzymał mandat za stwarzanie zagrożenia dla zdrowia i życia. Z nieznanego sobie miasta musiał wrócić do domu na własną rękę. Policja nie zaoferowała pomocy. Na szczęście zaopiekował się nim inny z zatrzymanych.
O komentarz do sprawy poproszono policję. Rzecznik KSP Sylwester Marczak stwierdził w rozmowie z TVN Warszawa, że funkcjonariusze reagowali wyłącznie na łamanie prawa.
– Pragnę podkreślić, że podstawą do wszelkich działań policji było łamanie prawa. Nic nie zwalnia z jego przestrzegania, nawet niepełnosprawność. W przypadku ludzi z pierwszej grupy ryzyka zasadnym jest unikanie miejsc gromadzenia się innych osób – powiedział rzecznik.
– To przecież policja stworzyła takie zagrożenie, bo skłębili nas wszystkich ciasno, choć wcześniej staliśmy luźno – odpowiada zatrzymany. – Złożyłem zażalenie do sądu. Mam prawnika, który się tym zajmuje i z tego, co wiem, wszyscy zatrzymani będą wystosowywać takie zażalenia.
Źródło: TVN Warszawa
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU