Polityka i Społeczeństwo

O jeden most za daleko. Kaczyńskiemu rozsypuje się właśnie jego imperium

Klimat na Nowogrodzkiej musi być teraz fatalny. Zresztą podobno doszło do tego, że prezes Jarosław Kaczyński chciał parę dni temu pozbawić stanowiska swojego pupila – Jacka Sasina. Liderowi puszczają nerwy. To możliwe. Wspiął się na sam szczyt i nagle okazuje się, że jego pozycji może zagrozić Jarosław Gowin. Człowiek, którego przecież uratował parę lat temu przed politycznym niebytem.

PiS od początku swoich rządów w Polsce – mówiąc kolokwialnie – się nie cackał. Póki jego koalicjanci – Solidarna Polska i Porozumienie – byli słabi, wszystko szło dobrze. Tyle że teraz sytuacja jest inna. Gowin przez lata urósł i zagraża pozycji prezesa.

Koalicjanci doprowadzą do upadku rządu?

Historia lubi się powtarzać. Przed laty pierwszy rząd PiS upadł niejako w wyniku konfliktu z niepozorną Samoobroną Andrzeja Leppera i kanapową partyjką, jaką była Liga Polskich Rodzin. Teraz chyba jednak zbliżamy się do realizacji podobnego scenariusza.

Jarosław Gowin rozpychał się łokciami od momentu, gdy okazało się, że wprowadził do Sejmu dostateczną liczbę posłów, by móc zachwiać rządem. Do pierwszego starcia doszło w końcu szybko po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów. Wtedy poszło o kwestie ozusowania najlepiej zarabiających pracowników.

Teraz sprawa jest jeszcze ważniejsza, bowiem chodzi o zdrowie Polaków, ale też jakość demokracji w naszym kraju. Gowin gra tu może Rejtana, ale w słusznej sprawie. Skutki mogą być jednak dla rządu zabójcze.

Jeśli konflikt z gowinowcami nie zostanie wygaszony, obozowi władzy grozi poważna niestabilność. Wiele zależy od tego, jak bardzo poobijane wyjdzie z tego starcia Porozumienie – tłumaczą na łamach dziennika.pl Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak. – W PiS słychać opinie, że Gowin liczy się z opcją rozpadu partii i jej częściowego wyjścia z obozu dobrej zmiany. Wczoraj, gdy Gowin pertraktował przy Nowogrodzkiej, trzech jego działaczy, w tym wiceprezesi, zorganizowało konferencję, na której namawiali do wyborów w maju. Być może (…) Gowin myśli o stworzeniu politycznego centrum w nowej formule, np. z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Pawłem Kukizem i częścią działaczy PO. Paradoksalnie może się okazać, że PiS, forsując własne warianty, by utrwalić władzę prawicy, doprowadzi do jej osłabienia – dodają w swoim tekście.

Nowe wybory i Gowin premier?

Załóżmy, że konflikt nie zostanie zażegnany. Co wtedy? Nawet bez jedynie połowy posłów Porozumienia rządzenie będzie trudne. Może i PiS wytrwa tak kwartał, może nawet pół roku, ale wreszcie skapituluje, widząc, że tak rządzić się nie da, zaś wyborcy winę za brak efektów zrzucają nie na Gowina, a na Morawieckiego. Wtedy czeka nas dymisja całego gabinetu i zapewne nowe wybory.

Gowin może na takim, nowym rozdaniu wiele zyskać. Może wzmocni Koalicję Polską lub zacznie ponowną współpracę z PO. Wtedy – jako osoba, które doprowadziła do faktycznego upadku PiS-u – może zostać nawet premierem nowego rządu. Takim ze słabym zapleczem, ale jednocześnie dość wygodnym dla PO, PSL-u i może nawet Lewicy – to zakładając, że wszystkie te trzy siły polityczne uzyskają w wyborach w miarę podobne wyniki (choć dziś to nadal PO pozostaje liderem sondaży w lidze ugrupowań opozycyjnych).

W każdym razie imperium Kaczyńskiego swoje złote lata ma za sobą i wchodzi w epokę spiżu. Upadek prezesa jest bliżej, niż myślimy? Tak, to realistyczny scenariusz.

Źródło: dziennik.pl

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie