Do wyborów prezydenckich zostało 9 dni, a wciąż nie wiemy, czy i w jakiej formie się odbędą. Forsowany przez PiS pomysł formuły korespondencyjnej wzbudza mnóstwo kontrowersji. Wątpliwości budzi choćby kwestia, czy możliwość oddania głosu będą mieli Polacy mieszkający za granicą.
Trwa chaos związany z organizacją wyborów prezydenckich. PiS dąży do przeprowadzenia ich zgodnie z planem, 10 maja, w formie korespondencyjnej. Prace nad drukowaniem pakietów z kartami do głosowania już się zresztą zaczęła, choć odpowiednia ustawa nie weszła w życie. Zakładając nawet, że wybory pocztowe zostaną przeforsowane, to pozostaje pytanie – co z Polakami mieszkającymi za granicą? Trudno się spodziewać, że nasi rodacy z Chicago czy Londynu znajdą w swoich skrzynkach wydrukowane przez Jacka Sasina pakiety. To za duże przedsięwzięcie, by udało się je przeprowadzić w kilka dni.
Zgodnie z obowiązującym prawem, wybory za granicą powinny odbyć się w formie tradycyjnej – stawiając się osobiście w lokalach wyborczych. Na wpisanie się do spisu wyborców zainteresowani mają czas do 7 maja. Problem w tym, że w realiach epidemii, wyjście na wybory może okazać się niemożliwe. W wielu krajach wciąż obowiązują restrykcje, zakazujące wychodzenia z domu.
Ryzykowne głosowanie
Jednym z takich krajów jest Szwajcaria. O problemie napisała do portalu Gazeta.pl Polka mieszkająca w tym kraju.
– Jesteśmy zaniepokojeni tą sytuacją i nie wiemy, czy w ogóle będziemy mogli zagłosować. W Szwajcarii wciąż obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób, a za jego złamanie grożą mandaty – relacjonuje pani Agnieszka Kamińska w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Kobieta wyjaśnia, że na potrzeby ostatnich wyborów parlamentarnych w Szwajcarii stworzono trzy komisje – w Bernie, Zurychu i Genewie. W tym roku lokal wyborczy jest tylko jeden, w Bernie. Wszyscy chętni do oddania głosu musieliby więc przyjechać 10 maja do jednego miasta. I ryzykować surowe kary, ponieważ – jak dowiedziała się Gazeta – szwajcarskie władze nie wyrażają zgody na przeprowadzenie wyborów w tradycyjnej formie.
– Uważnie śledzimy sprawę wyborów prezydenckich w Polsce zaplanowanych na 10 maja. Informowała nas o nich również Ambasada RP w Bernie. Biorąc pod uwagę dużą liczbę osób, które pojawiłyby się 10 maja w siedzibie Ambasady RP, oraz w świetle obowiązujących w Szwajcarii zaleceń w związku z zapobieganiem rozprzestrzeniania się koronawirusa, Federalny Departament Spraw Zagranicznych nie wyraża zgody na przeprowadzenie osobistego głosowania, które miałoby odbyć się w ambasadzie – można przeczytać w piśmie wysłanym przez szefa szwajcarskiego Federalnego Departamentu Spraw Zagranicznych.
Jak informuje Gazeta, podobna sytuacja ma miejsce między innymi w Holandii. Ambasada informuje o utworzeniu dwóch komisji wyborczych, lecz przeprowadzenie głosowania jest niemożliwe z powodu związanych z koronawirusem obostrzeń nałożonych przez holenderski rząd. Być może sytuacja rozjaśni się po 7 maja, gdy będzie jasne, jaką formę przyjmą wybory. Na ten moment wydaje się jednak, że niezależnie czy głosowanie będzie tradycyjne, czy korespondencyjne – Polacy zza granicy mogą swojego głosu nie oddać.
Źródło: Gazeta.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU