Afera, która wydarzyła się w CBA, gdzie jedna z pracownic na mrówkę wyniosła z kasy służby antykorupcyjnej około 5 mln złotych, obnażyła braki w procedurach i pokazała frywolność nadzorujących fundusz operacyjny. Według wstępnych ustaleń, sprawa miał podłoże hazardowe. 16 stycznia odwołano i wysłano na emerytury szefa pionu finansów i szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego. Jak pisze dzisiejsza Rzeczpospolita, policja chyba przyjęła wyzwanie rzucone przez CBA i stanęła do “czelendżu”.
Z tajnego wydziału policji zniknęło 255 tys. zł. Prokuratura bada, czy przywłaszczył je naczelnik, który później podjął próbę samobójczą. Chodzi o pieniądze z funduszu operacyjnego mazowieckiej policji – informuje Rzeczpospolita. Z kontroli wewnętrznej wynika, że naczelnik Wydziału Techniki Operacyjnej Komendy Wojewódzkiej w Radomiu miał brać zaliczki na poczet np. tajnych zakupów sprzętu. Wydział Techniki Operacyjnej to w skrócie podsłuchy, tajne operacje czy ukryte kamery i są to z zasady głęboko utajnione w strukturach policji komórki.
Do przestępstwa miało dojść w latach 2019-2020 – Co to za pieniądze i z jakiego tytułu, nie mogę na tym etapie powiedzieć. Analizowana jest dokumentacja, uzupełniamy materiał dowodowy, w planach są kolejne czynności – mówi gazecie prok. Mirosław Wachnik, szef Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
Wątpliwości śledczych budzą trzy zaliczki: z lutego 2019 r. na 159 400 zł, oraz dwie opiewające na taką samą kwotę – 48 tys. zł. Jak ustaliła Rzeczpospolita “pobrań” było więcej – np. zaliczka z grudnia 2018 r. na 130 tys. zł. Nieoficjalna wersja mówi, że naczelnik miał grać na giełdzie.
Źródło rp.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU