Państwo chce zarabiać na epidemii? Poczta Polska będzie sprzedawać maseczki po zawyżonych cenach

Jeszcze nigdy tak wielu, nie mówiło tak wiele o Poczcie Polskiej. Pączkujący bunt wśród listonoszy, którzy nie mają zamiaru się narażać podczas wyborów korespondencyjnych, nagła wymiana prezesa na wiceministra obrony, a teraz biznes na maseczkach. Od jutra wchodzi nakaz obowiązkowego zakrywania ust i nosa, gdy zdecydujemy się na wyjście z domu.

Poczta Polska, zasłaniając się tajemnicą handlową, ukrywa informacje o tym, ile zarabia i zamierza w najbliższym czasie zarabiać na maseczkach ochronnych, które w związku z epidemią koronawirusa wprowadza do sprzedaży. Jedna maseczka oferowana przez Pocztę Polską ma kosztować aż 9,99 zł – pisze Gazeta Wyborcza.

Z dostępnych informacji wynika, że około miesiąca temu operator pocztowy kupował maseczki dla swoich pracowników w jednej z białostockich firm po 4,50 zł za sztukę. – Obecnie proponowane do powszechnej sprzedaży przez Pocztę Polską maseczki nie pochodzą od nas – mówi szef firmy. Wszystko wskazuje na to, że ustalona cena proponowanych przez Pocztę maseczek jest obłożona zdecydowanie zawyżoną marżą. Operator pocztowy sprzedaje je w opakowaniach po 5 sztuk w cenie niecałych 50 zł.

Gazeta zapytała, dlaczego maseczki kosztują aż 50 zł za 5 sztuk, kto je dostarcza i na jakich zasadach wybrano dostawcę oraz jakiej wysokości jest marża. Rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek nie odpowiedziała jasno na pytania, ale dodała, że maseczki pochodzą od polskiego producenta, a informacje dotyczące marży są tajemnicą handlową.

Wyborcza sprawdziła firmę i okazało się, że funkcjonuje na rynku od 2015 roku i zajmuje się produkcją odzieży roboczej. Najczęściej zamówień udzielała jej Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu oraz wygrała także przetarg ogłoszony przez ówczesne Biuro Ochrony Rządu na dostawę obuwia. Ze szefami spółki nie udało się gazecie skontaktować.

Źródło: bialystok.wyborcza.pl