Prawo i Sprawiedliwość prowadzi od kilku tygodni wojnę obronną przerywaną kilkoma atakami, jak ten podczas rocznicy smoleńskiej. Kaczyński został zmuszony do przejścia do defensywy po kierowanej czystą nienawiścią do Donalda Tuska bezmyślnej szarży brukselskiej oraz wybrykami swojego „Marszałka” Antoniego Macierewicza, który prowadząc własne wojny, naraża partię rządzącą na nieodwracalne straty wizerunkowe. Mały Napoleon zdał sobie sprawę, że nie posiada wystarczających zasobów, aby prowadzić aktywne działania ofensywne na wszystkich otwartych frontach, a że głupi jednak nie jest, postanowił taktycznie wycofać się na kilku z nich, by po przegrupowaniu sił i odzyskaniu inicjatywy przejść do kontrataku.
Oto pola walki, na których prezes postanowił „odpuścić”.
- Wielka Warszawa
Marzenie wodza o wielkiej stolicy kochającej PiS trzeba będzie odłożyć na lepsze czasy. Ogromny sprzeciw samorządowców oraz totalna klęska w bitwie pod Legionowem nie mogą zostać zlekceważone. A wysłany na ten odcinek walki generał Sasin okazał się być kapralem z wielkimi ambicjami bez pokrycia. Mały Napoleon nie ma wyjścia-musi oddać Warszawę, inaczej jego ludzie wykrwawią się na śmierć w kolejnych referendalnych bitwach.
- Autonomiczne księstwa
W jednym z moich ulubionych komiksów o Asteriksie, każdy nowa część zaczynała się od informacji, że Juliusz Cezar podbił prawie całą Galię, bo jedna wioska wciąż mu się opierała. Jej mieszkańcy posiadali napój magiczny, który dawał im nadludzką siłę. Takimi „wioskami” są dla Kaczyńskiego duże miasta, a napojem magicznym popularność ich włodarzy. Prezes chciał im odebrać napój magiczny wprowadzając dwukadencyjność samorządów. Jednak wszystko wskazuje na to, że i z tych zamiarów będzie musiał się wycofać, ponieważ jeden z jego sojuszników, niejaki Jarosław Gowin, nie zgodzi się na wprowadzenie tej zmiany. Biorąc to pod uwagę oraz prawdopodobny zmasowany opór samorządowców, szef PiS-u będzie musiał liczyć na wzięcie szturmem samorządów podczas wyborów, co prawdopodobnie skończy się klęską.
- Sąd Sądem, ale sprawiedliwość…
Kaczyński posiada swojego własnego szeryfa, syna marnotrawnego Ziobrę Zbigniewa. Postanowił on wyzwać na pojedynek wymiar sprawiedliwości i raz na zawsze położyć kres panoszącym się sędziom ukręcając szyję post peerelowskiej hydrze. Uznał, że jak przystało na warunki dzikiego zachodu, uczyni to nie oglądając się na jakiekolwiek prawo, w tym konstytucyjne. Bo prawo to ja-mógłby rzec. Ale tu, niespodziewanie, paluszkiem pokiwał przysypiający do tej pory namiestnik Duda, grożąc zablokowaniem ustawy, jeżeli nie zostaną dokonane w niej zmiany dotyczące min. odwołania sędziów KRS-u. A z tyłu w plecy gotowy byłby strzelić wspomniany już Gowin, któremu reforma się nie podoba. Bardzo. Nie należy zapominać o aktywnych protestach środowiska sędziowskiego, co na pewno sprawy nie ułatwia. Kaczyński na kolejną wojnę na górze (pierwsza to ta z Macierewiczem) nie może sobie pozwolić, więc już debatował z premier Szydło, co dalej. Na razie prace nad ustawą o KRS zostały wstrzymane. Prezes upatruje z góry innych pozycji.
- Kobieta mnie bije
Generalnie chyba wódz ma problemy z kobietami. Boi się ich. Zwłaszcza po „Czarnym Marszu”, kiedy to zamanifestowały swoje, delikatnie mówiąc, niezadowolenie z planów zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Wtedy nastąpiło pierwsze wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, czyli przeczekanie. Jednak chcąc zadowolić środowiska pro-life, pozwolił generałowi Radziwiłłowi rozpocząć wojenkę z pigułką „dzień po”. Uznał to za jeszcze jeden dodatkowy front w wielkiej niezwyciężonej ofensywie Prawa i Sprawiedliwości. Jednak, gdy okazało się, że walki są ciężkie, pojawiła się myśl, jak donosi „Fakt”, żeby jednak wstrzymać się z tą reformą. Z kobietami może i da się walczyć, ale jak jest się u szczytu. Teraz Kaczyński jest w defensywie.
Te zmiany taktyczne są dowodem na to, że Kaczyński wyciągnął wnioski z rządów w latach 2005-2007 i nie brnie bezmyślnie ku zagładzie. Świadczą one także o tym, że przez następne kilka miesięcy będziemy obserwować tę łagodniejszą twarz Prawa i Sprawiedliwości, którą już kilkakrotnie oglądaliśmy podczas kampanii wyborczych. Będzie ona na pewno zakłócana przez niesfornego Macierewicza, ale jego los jest wg mnie przesądzony. Warto być więc czujnym i nie dać się ponownie nabrać. Jednak najważniejszy wniosek dla opozycji z tych ruchów PiS-owskich jest taki, że warto stawiać opór, choćby miał on partyzancki charakter i wydawał się beznadziejny.
fot. praszkiewicz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU