Opozycja chce ratować sytuację, jaką mamy w kraju, jak tylko jest w stanie. Zwłaszcza pod kątem wyborów prezydenckich. PiS chce, by te odbyły się w maju, ale nawet Porozumienie Jarosława Gowina domaga się zmiany daty.

W mediach powraca temat tego, co dzieje się w rządzie, zwłaszcza pod kątem przyszłych wyborów prezydenckich. Ponoć Porozumienie coraz dobitniej pokazuje, że nie zgadza się z podejściem PiS-u. Posłowie tej partii wykazują mimo wszystko większą odpowiedzialność za kraj, niż ich koleżanki i koledzy z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Do ich grona dołącza nawet minister zdrowia Łukasz Szumowski, który twierdzi, że czeka nas jeszcze skok liczby zachorowań. Głosowanie w Sejmie nad wyborami korespondencyjnymi będzie testem dla koalicji i wiarygodności Gowina.

Gowin odnawia kontakty z PO

Według informacji Onetu, Gowin odświeża swoje kontakty z PO. Czy planuje jakąś woltę?

Ta jego nagła aktywność jest zastanawiająca — mówi polityk PO. — Może tylko prowadzić grę z Kaczyńskim, pokazując, że rozmawia z opozycją. Choć z drugiej strony koronawirus może przebudować polską scenę polityczną, więc Gowin może już myśleć o nowym rozdaniu. Zawsze był elastyczny.

Senat: ostateczna bitwa

Przypomnijmy jednak, że nawet jeśli Sejm przyjmie ustawę o głosowaniu korespondencyjnym (tak naprawdę ten dokument jest tu kluczowy) to i tak nie ma gwarancji, że wejdzie ona w życie. Przepisy może zablokować Senat, gdzie opozycja ma większość.

Senatorowie mają 30 dni, aby zdecydować, co zrobić z projektem. Ustawa może zostać zamrożona do 3 maja. Sejm w konsekwencji będzie mógł zająć się nią ponownie 4 maja. To niecały tydzień przed wyborami. Czas, by wszystko przeprowadzić w prawidłowy sposób, minie 25 kwietnia.

Obawiam się, że wprowadzenie głosowania korespondencyjnego, gdy szaleje pandemia wirusa, to swoisty zamach stanu autorstwa PiS — mówi w rozmowie z Onetem marszałek Senatu Tomasz Grodzki (PO). — Mam sygnały od senatorów, że będą potrzebować czasu, żeby sprawdzić wszystkie konsekwencje tych przepisów. Nie będziemy się spieszyć. Czy wykorzystamy całe 30 dni na zbadanie tego projektu? To możliwe.

Cynizm PiS

Gorzej, że PiS i tak po części wygra. Partii chodzi zapewne tylko o to, by pokazać Polakom, że to opozycja jest antydemokratyczna, bowiem uniemożliwiła części wyborcom zagłosowanie.

Chcą zrobić wybory 10 maja. Składając projekt głosowania korespondencyjnego, chcą jednocześnie pokazać, że dbają o bezpieczeństwo wyborców. Jeśli my w Senacie storpedujemy ten projekt, to oskarżą nas o to, że narażamy zdrowie Polaków, którzy w tej sytuacji będą musieli głosować poprzez wizytę w lokalu wyborczym — mówi w rozmowie z Onetem członek władz PO.

Cynizm w polityce popłaca. Taka jest przykra prawda. Historia jednak pokazuje, że tylko na krótką metę.

Źródło: Onet