Od kilku tygodni uczniowie nie chodzą do szkół, ale zamknięcie placówek nie oznacza dodatkowych ferii. W trosce o edukację młodych Polaków, Telewizja Polska rozpoczęła emisję programu Szkoła z TVP. Jakość pierwszych telewizyjnych lekcji pozostawia jednak sporo do życzenia.
Szkoła z TVP zalicza falstart
MEN zobowiązał szkoły do przeprowadzania lekcji online i zapewniał, że 90 procent placówek jest do takiego zadania przygotowane. Nauczyciele nie podzielali tego entuzjazmu. W sukurs przyszły ministerstwo i telewizja publiczna ze swoim projektem Szkoła z TVP. Pierwszy dzwonek zabrzmiał na antenie w poniedziałek 29 marca, ale nie trzeba było czekać do długiej przerwy, by zorientować się, że projekt zaliczył falstart.
Nauczycielki prowadzące telewizyjne zajęcia nie unikają błędów. Tematem jednej z lekcji była średnica okręgu, i choć prowadząca je pani starała się zainteresować młodych widzów, to ostatecznie pomyliła średnicę okręgu z jego obwodem.
Z krytyką spotkały się też nauczycielki tłumaczące uczniom, czym są liczby parzyste. Definicja, którą poznali uczniowie klasy I, brzmi: „to liczba, która ma parę” – ale co to dokładnie oznacza, pozostaje tajemnicą. A fragment, w którym jedna z nauczycielek pyta: „czy my z panią Asią jesteśmy parą? Zgadza się!” przejdzie do klasyki Internetu obok słynnej „lamy” z Familiady.
To nie koniec: na lekcji angielskiego zauważono literówkę. Na ekranie zamiast „learning” napisano błędną formę: „lerning”. Przy takim błędzie nie zwraca się już uwagi na absurdalne użycie spacji przed wykrzyknikami. To niby tylko niedopatrzenie, ale na egzaminach za takie literówki można zapłacić punktami.
Błędy zauważono też w lekcjach chemii dla 7. klasy.
– Lekcje „Szkoła z TVP: klasa 7-Chemia” były wręcz przesycone błędami. Błędami, z którymi na co dzień walczą recenzenci podręczników szkolnych i sami nauczyciele. Błędami, które są wręcz niewybaczalne zarówno ze względów merytorycznych, jak i dydaktycznych – napisał w liście do TVP i ministra edukacji wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, Karol Dudek-Różycki.
Cel uświęca środki?
Nie chodzi o to, by pastwić się nad prowadzącymi. Są to nauczyciele, którzy na co dzień uczą w szkołach. Nagle postawiono ich przed kamerami, co jest zupełnie inną sytuacją. Sama aranżacja studia też pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo na nagranie lekcji nie było wiele czasu – materiały powstawały przez weekend. Oczywiście są też lekcje merytorycznie na dobrym poziomie. To filmy z błędami nie miały prawa zostać udostępnione. Czy nie wykonywano dubli? Nie było na to czasu? Amatorstwo producentów odbija się teraz na nauczycielach.
– Ktoś w rządzie chciał się wykazać i stworzyć projekt na już. Dlaczego nie przygotowano tego lepiej, tylko na siłę zaserwowano nam bylejakość, za którą mają odpowiadać teraz nauczyciele z łapanki? Można przecież było wziąć ekspertów, youtuberów, zapłacić specjalistom za ich autorskie programy, wypuścić kilka materiałów, ale dobrej jakości – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Beata Zwierzyńska z ruchu Edukacja w Działaniu.
Idea, by umożliwić naukę uczniom, którzy nie mają łatwego dostępu do internetu jest słuszna, ale powinno się zadbać o jakość. Dlaczego serwować im wadliwe zajęcia? Tej lekcji MEN nie odrobiło. Bowiem, jak informuje portal Wirtualne media, to właśnie ministerstwo odpowiada za przygotowanie programu oraz jego treść. TVP udostępnia tylko antenę.
Szkoła z TVP dostępna jest w ciągu tygodnia od 8:00. Od 12:30 pokazywane są powtórki. Wszystkie lekcje dostępne są na serwisie VOD. Miejmy nadzieję, że twórcy zwrócą większą uwagę na merytorykę – dla dobra uczniów.
Źródło: Wirtualnemedia.pl, Wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU