Polityka i Społeczeństwo

Relacja z pierwszej linii frontu. Porozmawialiśmy z dyrektorem ośmiu warszawskich placówek zdrowotnych [Wywiad]

– Nie przychodźmy do przychodni, jeżeli nie ma takiej potrzeby. Nie narażajmy siebie i innych. Wniosek o przyjęcie do sanatorium może poczekać – mówi Pan Paweł Dorosz, Dyrektor Samodzielnego Zespołu Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Bemowo-Włochy.

Każda przychodnia rejonowa jest zazwyczaj pierwszą instancją, do której udajemy się w obliczu problemów zdrowotnych. Dlatego, w czasie epidemii koronawirusa, ważne jest, by wiedzieć jak jak zachować się, gdy czujemy, że coś nam dolega lub po prostu potrzebujemy recept na kończące się leki.

Paweł Jędrusik: Jak wygląda życie typowej przychodni rejonowej w obliczu epidemii koronawirusa?

Paweł Dorosz: Mogę powiedzieć o naszych placówkach, z Włoch i Bemowa, choć oczywiście zmiany dotyczą całego ZOZ-u. Najważniejszą zmianą z perspektywy pacjenta jest ograniczenie wizyt w przychodniach. Prosimy pacjentów, by zachowywali spokój i kontaktowali się z lekarzami telefonicznie, jeżeli nic poważnego się z nimi nie dzieje.

Nic poważnego, to znaczy?
– To znaczy, że jeżeli boli mnie łokieć, albo potrzebuję wniosek do sanatorium, to mogę się z tym wstrzymać, nie jest to sprawa życia i śmierci. Chodzi o zachowanie zdrowego rozsądku. Jeżeli zamiast temperatury 36,6 pacjent ma 36,8 to powinien po prostu zostać w domu.

A jak to wygląda w praktyce?
– Na szczęście wygląda to dobrze, nasi pacjenci w zdecydowanej większości przypadków wykazują się odpowiedzialnością, są racjonalni. Mówią krótko – mamy zdecydowanie mniej pacjentów. To oznacza, że zostali w domach i nie rozsiewają zarazków.

O co pacjenci najczęściej pytają?
– O recepty. Oczywiście wszystko można załatwić telefonicznie. Lekarze wystawiają e-recepty, a czterocyfrowy kod recepty przesyłają SMS-em. Interniści udzielają także telefonicznych porad.

Co z pacjentami, którzy wybierają się do przychodni osobiście?
– Każdy pacjent, który zgłasza się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej musi wypełnić krótką ankietę. Jeżeli wynika z niej, że ma wysoką temperaturę, był za granicą lub miał kontakt z kimś, kto niedawno wrócił do kraju, jest od razu kierowany do izolatki.

Gdzie się one znajdują?
– W każdej naszej przychodni jest jeden wyłączony gabinet, który pełni taką funkcję.

Co się dzieje dalej?
– Pacjenta w izolatce odwiedza lekarz, ubrany w specjalny strój ochronny, zbiera wywiad i na tej podstawie ustala dalsze czynności.  Albo decyduje o rozpoczęciu leczenia w warunkach domowych, bo stwierdza na przykład anginę, albo – jeżeli istnieje prawdopodobieństwo koronawirusa – kieruje pacjenta do szpitala zakaźnego. O każdym tego typu przypadku informujemy wtedy sanepid.

Wróćmy do przychodni. Co ze specjalistką, poradniami rehabilitacji. Funkcjonują?
– W obecnej sytuacji zamknęliśmy poradnię preluksacyjną i poradnię wad postawy. Zabiegi rehabilitacyjne zostały ograniczone do pacjentów, u których wstrzymanie zabiegów może spowodować znaczące pogorszenie stanu zdrowia. Również badania diagnostyczne wykonywane są ze skierowaniem “pilne”. Jeżeli chodzi o dzieci – nie wykonujemy szczepień oraz badań bilansowych.

Jak to jest z tymi maskami? Nosić, nie nosić?
– Przede wszystkim to tych masek brakuje, od tego należałoby zacząć. Czy nosić? Personel i pracownicy, którzy są narażeni na ciągły kontakt z dużą ilością osób powinni je nosić. Mówię – powinni, bo tych masek brakuje.

Co z ludźmi na ulicy?
– Zdrowe osoby nie muszą nosić masek. Maski są przeznaczone dla osób zarażonych. To osoba chora ma nie rozprzestrzeniać zarazków drogą kropelkową, takie jest cel maski.

Można zaobserwować duży popyt na środki wzmacniające odporność. Czy słusznie?
– Jak do tej pory Chińczycy stwierdzili, że pacjenci zakażeni koronawirusem pozytywnie reagują na jeden lek – lek na malarię. W związku z tym także w Polsce, we Wrocławiu pacjenci, którzy są podłączeni do respiratorów dostają chininę. Czy to się sprawdzi? Nie wiadomo. A my powinniśmy wzmacniać się środkami tradycyjnymi, które naturalnie wzmacniają odporność.

A co z suplementami? To największe zło?
– Aż tak bym tego nie określił. Suplementy diety to są paraleki. To znaczy – jeżeli już jesteśmy na coś chorzy, to suplementy nas nie wyleczą. Największym złem jest brak przestrzegania higieny.

Chciałby Pan przekazać jakiś apel do pacjentów?
– Raz jeszcze chciałbym zaapelować o nieprzychodzenie do przychodni jeżeli nie ma takiej potrzeby. Nie narażajmy siebie i innych. Wniosek o przyjęcie do sanatorium może poczekać.

Zdjęcie: Syda Productions/Shutterstock

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie