14 lutego w życie weszła ustawa kagańcowa i od tego dnia sędziowie mają 30 dni na złożenie oświadczeń o swojej pozasądowej działalności. Oświadczenie obejmuje trzy tematy: przynależność do zrzeszeń i stowarzyszeń, członkostwa w partii politycznej oraz funkcji pełnionych w organie fundacji nieprowadzącej działalności gospodarczej i mają trafić na biurka prezesów sądów apelacyjnych. – przypomina Rzeczpospolita.
Jak to bywa z ustawami pisanymi przez ten rząd, jest więcej pytań niż odpowiedzi, ale są też akcenty humorystyczne – Sędziowie nie tylko nie wiedzą, co wpisać w oświadczeniu, ale mają też wątpliwości, czy ujawnienie informacji w internecie nie przysporzy im kłopotów.(…)Po dwóch tygodniach prezesi dostali od sędziów zaledwie kilkanaście pism.(…) W grę wchodzi blisko 10 tys. rzesza sędziów – informuje dziennik.
Te przepisy są napisane dramatycznie – ocenia w rozmowie z gazetą prezes jednego z sądów okręgowych. Jako przykład niejasności w wykładni podaje rodzinę, która jest pewną formą zrzeszenia, podobnie jak wspólnota mieszkaniowa czy fora internetowe. W ustawie nie ma słowa o anonimizacji niektórych danych – Jedna z sędziów jest protestantką, a kościół, do którego należy, działa w formie stowarzyszenia. Jeżeli ujawni jego nazwę i adres, będzie wiadomo, jakiego jest wyznania. A to przecież nie jest sprawa Ministerstwa Sprawiedliwości.(…)Są sędziowie, którzy ze względu na rzadką chorobę (swoją lub dziecka czy małżonka) należą do stowarzyszeń z nią związanych. Ujawniając swoją przynależność do nich, ujawnią tym samym informacje na temat swojego stanu zdrowia – tłumaczy prezes sądu okręgowego.
W gąszczu ogromnych wątpliwości jest miejsce na humor. Jeden z warszawskich sędziów należy do stowarzyszenia miłośników specjalnej herbaty i sposobu jej parzenia i jako jeden z pierwszych poinformował o tym w oświadczeniu. A na poważnie, to kilkanaście oświadczeń na 10 tysięcy sędziów w ciągu dwóch tygodni pokazuje, jak bardzo niezłomni są sędziowie. To jest powiedzenie głośnego “Nie!” terrorowi i prześladowaniu. Ktoś powie, że sędziowie szukają wymówek, żeby nie złożyć oświadczeń. Sęk w tym, że ustawa była pilotowana przez kilku magistrów prawa z Ministerstwa Sprawiedliwości, którym już nie raz, nie dwa udowodniono braki w wiedzy, a nawet szerzenie kłamstw. Prym w tym wiódł francuski prawnik prof. Laurent Pech, który rozbił w pył narrację o podobieństwie ustawy do prawa obowiązującego nad Sekwaną.
Źródło: www.rp.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
Facebook Comments
blok 1
Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.