Każda władza obiecuje poprawę sytuacji w służbie zdrowia. Efekt? Problemy na tym polu były, są i chyba będą. Raport przygotowany przez Fundację Watch Health Care (WHC) rzuca światło na tak drażliwą kwestię jak średni czas oczekiwania na pojedyncze gwarantowane świadczenia zdrowotne w Polsce (zarówno diagnostyczne, jak i lecznicze).
Okazuje się, że w okresie lipca i sierpnia 2019 roku czas ten sięgnął aż 17 tygodni, czyli 4,3 miesiąca. Patrząc na okres z lutego oznacza to skok aż o około pół miesiąca. Mamy jednak jeszcze gorszą informację. Fundacja WHC obserwuje tendencję wzrostową na tym polu, odkąd tylko zaczęła monitorować czas oczekiwania na świadczenia gwarantowane. Przykładowo na przełomie czerwca i lipca roku 2012 średnia wynosiła 2,2 miesiąca. Teraz jest – jak widać – dwa razy wyższa.
Kolejki, kolejki, kolejki…
Jak fundacja WHC bada sprawę? Bierze pod uwagę świadczenia z aż 43 dziedzin medycyny. Na razie wynika z tego, że najbardziej wydłużył się czas oczekiwania w kolejce do świadczeń z zakresu ortopedii i traumatologii ruchu (o 11,3 miesiąca). Aż ponad pół roku dłużej pacjenci czekają na świadczenia z zakresu angiologii oraz otolaryngologii.
Są i dobre wieści, ale stanowiące wątpliwe pocieszenie. „Jeśli chodzi o wizyty u lekarzy specjalistów, w porównaniu z początkiem roku (0,2 miesiąca) czas oczekiwania uległ nieznacznemu skróceniu. Przeanalizowano dostęp do lekarzy z 39 dziedzin medycyny. Okazało się, że w dalszym ciągu najdłużej (14 miesięcy) trzeba poczekać na przyjęcie przez endokrynologa. Na drugim miejscu jest angiolog (13,6 miesiąca). Powyżej 9 miesięcy czeka się na wizytę u neurochirurga, kardiologa, immunologa czy ortodonty. Ogółem dostępność do lekarzy uległa pogorszeniu w przypadku 15 specjalizacji” – zauważają eksperci z portalu medonet.pl
Dlaczego kolejki są tak długie?
No właśnie, dlaczego kolejki pozostają tak długie? Główną przyczyną jest dramatyczny brak kadry medycznej. Lekarze, z którymi rozmawialiśmy wskazują, że specjalistów brakuje coraz bardziej. Część z nich wyjeżdża zresztą poza granice Polski, gdzie mogą liczyć na wyższe wynagrodzenia (tyczy się to zwłaszcza młodszych medyków) i bardziej profesjonalne warunki pracy.
Jedna z naszych rozmówczyń pragnąca zachować anonimowość pół roku temu poszła na L4. Do dziś klinika, która ją zatrudnia, nie znalazła jej zastępczyni na pełny etat. „Dziura” łatana jest pojedynczymi godzinami przyjęć przez kilku lekarzy, którzy z kolei na stałe pracują w innych placówkach.
Dane są zresztą bezwzględne: pod względem liczby lekarzy przypadającej na tysiąc mieszkańców jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie. Braki kadrowe dotyczą też wszystkich specjalizacji.
Ku katastrofie
Problem nie zniknie i będzie się pogłębiał. Nasze społeczeństwo się starzeje, więc popyt na usługi medyczne będzie rósł. Podaż lekarzy nie wzrośnie. Konieczna jest szybka reforma służby zdrowia. Tej jednak rząd raczej nie podejmie.
Źródło: Medonet
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_itd=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU