Rzeczpospolita dokłada kolejny element do opowieści o samochodach elektrycznych pod tytułem – mamy bałagan, problemy się piętrzą, chyba brakuje pieniędzy i nie wiemy co z tego wyjdzie. Już dwa tygodnie temu okazało się, że drożejący prąd to wiatr w oczy, stawiający pod znakiem zapytania opłacalność eksploatacji aut elektrycznych. Teraz dochodzą niejasności w kwestii dopłat do zakupionych pojazdów oraz sposobu ich rozdysponowania.
Im bliżej do uruchomienia przedsięwzięcia mającego rozkręcić elektromobliność w Polsce, tym bardziej rośnie liczba niewiadomych. – Ministerstwo Klimatu nie podaje żadnych konkretów, krążą jedynie plotki i domysły. Nie wiemy, czego się spodziewać – mówią przedstawiciele branży motoryzacyjnej – informuje Rzeczpospolita.
Niższe, niż wcześniej zapowiadano, dopłaty zaczynają być problemem dla dilerów – Najpierw perspektywa obniżek mocno zachęciła potencjalnych klientów. Przykładowo na elektryczną Skodę Citigo wpłynęło kilkaset zamówień. Auto kosztuje obecnie od 81,9 tys. zł, więc z dopłatą w pierwotnej wersji (ograniczonej do 30 proc. ceny wyjściowej) kosztowałaby 57,3 tys. zł. – czytamy w dzienniku. Sporo zamówień zebrali też dilerzy Volkswagena, a Nissan obniżył ceny, aby wszystkie egzemplarze z serii Leaf mieściły się w limicie 125 tys. zł brutto. Zebrano 300 zamówień i trzeba było ściągać dodatkową partię samochodów z Europy Zachodniej.
Teraz dilerzy mogą mieć problem ze sprzedażą zamówionych aut, ponieważ rynek zaakceptował dopłatę w wysokości 37,5 tys. zł i na taką kwotę nastawili się klienci. Peugeot Polska informuje gazetę, że zdecydowana większość klientów uzależnia realizację zamówień od uzyskania ogłoszonych w grudniu dopłat w wysokości 30 proc. ceny samochodu. Opóźnienia i zamieszanie wokół dopłat powodują problemy z opracowaniem oferty modelu Volkswagena ID.3, będącego najbardziej wyczekiwaną premierą wśród samochodów elektrycznych w tym roku.
M Bałagan musi być potworny, jeżeli Volkswagen – w przenośni – wstrzymuje taśmy produkcyjne, bo nie wie czego się spodziewać. Jeżeli rząd wycofa się z pierwotnej wysokości dopłat, to dilerzy zostaną z samochodami jak Himilsbach z angielskim. Efektem ubocznym tego bajzlu będzie zniechęcenie klientów do elektromobilnej rewolucji.
Źródło: moto.rp.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
Facebook Comments
blok 1
Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.