Dziennik Gazeta Prawna zapoznał się z raportem biura informacji gospodarczej BIG InfoMonitor, badającego kondycję i nastroje w handlu. Eksperci pochylili się nad branżą, ponieważ zaległości jakie zgłaszali wierzyciele sklepów i hurtowni, w ubiegłym roku rosły znacznie szybciej niż w innych branżach.
Wzrosły długi, jest więcej bankructw – sprzedawcy nie skorzystali na zwiększonym popycie konsumpcyjnym w 2019 r. I teraz boją się, że rok 2020 będzie jeszcze gorszy. W sumie długi hurtowni, sklepów detalicznych i sprzedawców samochodów wzrosły na koniec III kwartału ub.r. do 7,4 mld zł. Wzrost zaległości wyniósł ok. 22 proc. w ciągu roku – informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Z zestawienia InfoMonitora wynika, że największe problemy mają przede wszystkim hurtownie – W sumie ponad 25 tys. takich firm – 8,4 proc. wszystkich działających na rynku – ma dług w wysokości 4,13 mld zł. Sklepy detaliczne są winne 2,26 mld zł, a dług rozkłada się na 36,3 tys. firm – pisze DGP. Prawie połowa firm handlowych ma w swoich portfelach faktury opóźnione o dwa miesiące, a 36 proc. nie mogła się doczekać na zapłatę od ponad 90 dni, czego skutkiem jest efekt domina i coraz większe kłopoty z obsługą własnych zobowiązań.
Na czele listy problemów w tym roku są rosnące koszty pracy – Handlowcy mają powody, by z obawą patrzeć w przyszłość. Bo skoro w czasie gospodarczego wzrostu było im trudno, to tym trudniej będzie teraz, gdy gospodarka zwalnia – czytamy w DGP. Lista obaw handlowców jest długa i wysoko jest na niej strach przed podwyżkami składek ZUS, co jest istotne dla najmniejszych sklepów. Kolejnym zmartwieniem jest podatek cukrowy, dodatkowe opłaty za tzw. małpki, wyższa akcyza, co może się przełożyć na spadek popytu. Wyższe ceny prądu także spędzają sen z powiek przedsiębiorcom, ale zdecydowanie na pierwszym miejscu są rosnące koszty pracy.
Wstępne dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazały, że już w zeszłym roku zaczęła hamować konsumpcja prywatna, co do tej pory napędzało gospodarkę. Wszystko wskazuje na to, że około 40 mld zł jakie rzucono na rynek w trakcie kampanii wyborczej w postaci m.in rozszerzonego 500 plus i trzynastej emerytury, nie przyniosło zakładanego efektu. Konsumenci nie poszli gremialnie do sklepów na zakupy, tylko cerują skarpety z pieniędzmi.
Dlatego nie ma się co dziwić podłym nastrojom towarzyszącym branży handlowej. Cała paleta dodatkowych danin, która od początku roku towarzyszy przedsiębiorcom oraz konsumentom nie jest chyba jeszcze zamknięta i rząd nie wyciągnął z rękawa wszystkich “asów”. Z radarów zniknął “congestion tax”, o którym w listopadzie zeszłego roku mówiła minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, będącym alternatywą dla podatku handlowego. To opłata pobierana nie od obrotu czy dochodów sklepów wielkopowierzchniowych, tylko od trudności jakie taki sklep tworzy w tkance miejskiej, chodzi np. o zwiększone korki w okolicach centrów handlowych. Ten temat wróci w połowie roku.
Źródło Dziennik Gazeta Prawna online
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
Facebook Comments
blok 1
Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.