A miało być tak pięknie. Niedziele niemal zawsze wolne od pracy. Zarobki jeszcze wyższe, zaś małe firmy miały zyskać przewagę nad gigantami. Tymczasem dzieje się coś zgoła innego. Sklepiki osiedlowe powoli znikają z nasze krajobrazu. Winne są wolne niedziele i inne czynniki.
Jeszcze przed dojściem PiS-u do władzy sprawa wyglądała odwrotnie. W latach 2012-2016 liczba małych sklepów rosła. Już jednak w 2017 r. wartość ta zaczęła spadał. W 2017 r. o 11 tys., w kolejnym roku o 15 tys., a w 2019 r. o 11 tys. zł.
Rząd wspiera silniejszych?
Sprawę trudno jednak spłycić tylko do zakazu handlu w niedzielę.
– Małych dobijają też sieci sklepów jak Żabka np., które się stale rozwijają. Jest zatem kilka czynników, które powodują, że tzw. osiedlowe sklepy idą do piachu, a zakaz handlu się do tego przyczynił. Ponadto młodzi ludzie nie chcą tych interesów przejmować po swoich rodzicach. Przecież to samo jest z dobrze funkcjonującymi firmami, a w sklepie ciężka praca i zarobki niskie – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Działania rządu powodują więc to, że małe firmy zaczynają przegrywać z molochami pokroju sklepów wielkopowierzchniowych, ale też z sieciami pokroju Żabki.
– Mają super promocje w soboty i pół restauracyjne dania do lekkiego finiszowania w domu. Zapakowana kaczka, którą upichcimy szybko w domu, to coś, czego małe sklepy osiedlowe nie mają i nie będą mieć – dodaje Kaźmierczak.
Wolny rynek
Z jednej strony wszystko można tu zrzucić na wolny rynek. Żabki mają lepszą ofertę, więc wygrywają. Czy jednak rzeczywiście tak to wygląda?
Zauważmy, że do dziś wielkie, zagraniczne sieci sklepów nie płacą u nas podatków, czyli mają z góry lepszą pozycję niż polskie firmy. Zadaniem rządu powinno być wspieranie polskich przedsiębiorców. Tego jednak Zjednoczona Prawica nie robi. Wręcz utrudnia życie tym drugim.
Rząd miał ponoć wprowadzić do obiegu projekt ustawy dot. opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych, ale przepisy stały się tylko faktem medialnym. Nikt z posłów nie widział ustawy i nie trafiła ona na obrady Sejmu.
Efektem dalszej takiej polityki będą upadki polskich firm. Słynny jest dziś przypadek sklepu „Słodka Dziurka”, którego właścicielka chce go sprzedać za niskie pieniądze wraz z asortymentem.
– Jak jeszcze dwie niedziele w miesiącu były z zakazem handlu [2018 r. – red.], to było tylko trochę gorzej. Jednak od zeszłego roku, z jedną niedzielą handlową, zaczęło się robić nieciekawie. Sprzedaję sklep, więc mam pełne dane. Obroty spadły o połowę – mówiła nam Katarzyna Jaworska ze „Słodkiej Dziurki”.
Obawiamy się, że liczba takich „Dziurek” wzrośnie w ciągu następnych lat.
Źródło: wp.pl
Fot. Flickr.com/Kancelaria Premiera
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU