Choć portal Onet.pl, ujawniając treści sms-ów pomiędzy skruszoną hejterką “na usługach” kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości zwraca uwagę przede wszystkim na fakt, że rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Mitera został złapany na kłamstwie w kwestii kontaktów z “małą Emi” czyli Emilią Szmydt, to w treści wiadomości wymienianych pomiędzy nimi można doczytać się ujawnienia największej tajemnicy obozu władzy, tj. powodów, dla których kierownictwo Sejmu (marszałkowie Kuchciński i Witek, oraz szefowej Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska) są gotowi zaryzykować odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu za niewykonanie prawomocnego wyroku sądu. Sprawa dotyczy bezprawnego utajnienia przed opinią publiczną list poparcia dla kandydatów do atrapy Krajowej Rady Sądownictwa.
Po wybuchu ujawnionej przez Onet afery hejterskiej Mitera podkreślał, że znał Emilię, ale “nigdy jej nie widział”. – “Miała ze mną kontakt telefoniczny, otrzymała numer od swojego męża” – tłumaczył. – “Z racji mojego zawodu, profesji, służby, jestem uczulony, że różne osoby próbują się – mówiąc kolokwialnie – przykleić. Taką osobą była też Emilia” – mówił. Treść sms-ów mówi zupełnie co innego. Nie tylko byli w stałym kontakcie, ale mała Emi pełniła wręcz funkcję nieoficjalnego organizatora jego kontaktów z mediami, jednocześnie realizując wytyczne prosto od Mitery na temat wspominanych list poparcia.
I to właśnie w tej kwestii, z jednej z wiadomości tekstowych wynika, że hejterka widziała pełne listy poparcia (skąd?) i co więcej, widziała na niej rzeczy zastanawiające, będące dla kandydatów do KRS bardzo niewygodne. Chodzi o to, że w przypadku wielu obecnych członków Rady, na 15 wymaganych podpisów sędziów wielokrotnie powtarzają się te same nazwiska wąskiej grupy sędziów oraz sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości, co potwierdzać może zarzuty o brak niezależności tego konstytucyjnie umocowanego organu władzy sądowniczej od władzy wykonawczej. Na dużą wagę wiadomości wysłanej przez Emi do sędziego Mitery zwrócił na Twitterze uwagę Maciej Bąk z Radia Zet.
Co najmniej dwa mocne strzały z dzisiejszego materiału @onetpl pic.twitter.com/kmK9Tk3ElA
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) September 27, 2019
Emilia: “Jutro na TT nazwiska wszystkich popierających kandydatów do KRS. Jakbyś miał jakiś fajny argument na zarzut, że nazwiska będą się powtarzać a część jest z MS (Ministerstwa Sprawiedliwości – red.) to będę wdzięczna”
Mitera: “To tez sedziowie. Ja mam z calej Polski.”
Emilia: “Ale czemu ten sam sędzia poparł aż 5-6 kandydatow”
Mitera: “Obdarzam zaufaniem ludzi odpowiedzialnych i przyzwoitych.”
Emilia: “Ok. Tak będę próbować to jutro bronić. Pozdrawiam”
Mitera przyznaje też, że sam składał podpisy poparcia pod nazwiskami innych kandydatów, niejako “wspierając członków nowokształtowanej kasty sędziowskiej”.
Bardzo szybko zareagowało też stowarzyszenie sędziowskie IUSTITIA, stawiając publicznie pytanie o to, skąd Emilia Szmydt znała nazwiska sędziów, którzy poparli pisowskich kandydatów do KRS.
Skąd Emilia Szmydt wiedziała, kto podpisał listy poparcia do #krs? @MaciejMitera, czy Emilia Szmydt organizowała Panu występy w mediach? Czy załatwiał Pan pracę jej mężowi? https://t.co/JjES9xjYdd
— IUSTITIA Polish Judges Association (@JudgesSsp) September 27, 2019
Jedno jest pewne. Pełne listy poparcia prędzej czy później ujrzą światło dzienne, ostatecznie kończąc “karierę” jej członków i żywot tego niekonstytucyjnego ciała. Polsce i Polakom się to po prostu należy.
Źródło: Onet.pl
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU