Zapowiedziany przez PiS szybki wzrost minimalnego wynagrodzenia, do poziomu 4 tys. zł, może mieć tragiczne skutki w wielu obszarach. Mówimy tutaj o dużym ryzyku wzrostu cen w sklepach, problemów małych przedsiębiorców z ciężarem podwyżek czy też spadkiem inwestycji w innowacje w większych firmach, które będą musiały gdzieś znaleźć środki na wyższe pensje i daniny, wpłacane do budżetu państwa z tytułu umów pracowniczych.
81 tysięcy pracowników zagrożonych
Innym efektem większych kosztów zatrudnienia może być nagły skok w poziomie automatyzacji przedsiębiorstw. Będzie to z korzyścią dla firm, ale niekoniecznie już dla pracowników. Firmy, które będą mogły sobie pozwolić na rezygnację z usług pracowników, będą przenosiły ten ciężar na maszyny. Już dziś przecież można robić zakupy i płacić bez obsługi kasjerskiej czy znaleźć zautomatyzowane magazyny bez magazynierów, a tylko z obsługą techniczną maszyn.
Na rynku magazynowym jest jednak jeden wyjątek, który pomimo dużych rozmiarów i możliwości, dalej funkcjonuje głównie z wykorzystaniem pracy ręcznej. Mowa tutaj o największym polskim pracodawcy – Poczcie Polskiej S.A. Już teraz obietnice wyższych pensji zmotywowały zakładowe związki zawodowe do wznowienia negocjacji i mocniej utwierdziło je w ich postulacie podwyżki pensji o 400 zł już teraz, a docelowo planu osiągnięcia poziomu średniej pensji krajowej.
Dziś w Poczcie pracuje prawie 81 tysięcy pracowników, przez co ta spółka kontrolowana przez państwo jest największym pracodawcą. Każda podwyżka pensji jest więc wielkim przedsięwzięciem finansowym, które nieprzemyślane może zachwiać stabilnością finansową. Warto zaznaczyć, że taka duża liczba pracowników nie jest tylko związana z obszarem funkcjonowania, ale także z niechęci do modernizacji i unowocześniania, przez co największy ciężar prac spoczywa na rękach pracowników. Jest to dla firmy po prostu tańsze rozwiązanie, która pod tym względem zostaje daleko w tyle za prywatnymi konkurentami. Jak wygląda kwestia z wynagrodzeniami tej ogromnej ilości pracowników? Według dostępnych danych ok 30 tys. pracowników zarabia 2,5 tys. zł brutto, nie są to więc duże kwoty, z pewnością więc wyższa pensja jest przez nich oczekiwania.
Katastrofa wisi w powietrzu
Po podwyżkach w zeszłym roku, spółka zamknęła 2018 rok finansowy ze stratą 69,8 mln zł, rok wcześniej było to 20,08 mln zł straty, a w 2016 roku aż 71 mln zł straty. Już teraz spółka jest nierentowna, a perspektywy przy obecnym modelu zarządzania nie wróżą nic dobrego, zwłaszcza przy spadającej liczbie wysyłanych tradycyjnych listów i wysokiej konkurencji na rynku przesyłek kurierskich.
Wzrost pensji minimalnej już do poziomu 3 tys. zł netto będzie dla spółki ogromnym ciosem. Kolejne podwyżki do poziomu 4 tys. mogą być już tylko dobijaniem konającej spółki. Co najgorsze, nie można zrobić za wiele, aby temu zapobiec. Jakiekolwiek cięcie kosztów wiązałoby się bowiem ze zwolnieniami, choć spółka cały czas narzeka na brak ludzi. Dodatkowo, przy dużych zwolnieniach i przy braku odpowiedniej automatyzacji spółkę może czekać katastrofa.
Czy jest inne wyjście? Oczywiście zawsze można podnieść ceny listów i usług oferowanych przez Pocztę. Tylko pytanie, czy przy obecnej jakości usług także nie stanie się to dla klientów ostatecznym argumentem do korzystania z firm konkurencyjnych. Tym bardziej, że usługi pocztowe są już droższe niż w np. w Niemczech. Więc ryzyka katastrofy to wcale nie zażegna.
Przesyłka z tykającą bombą
Temat sytuacji Poczty Polskiej nie jest głównym elementem ani bieżącej dyskusji w Sejmie, ani nawet tematem trwającej kampanii wyborczej. Spółka zostawiona jest na boczny tor, gdzie nikt nie interesuje się tym, jaki los może czekać tych 81 tys. pracowników. To prawie jak bomba z opóźnionym zapłonem, która może w każdej chwili wybuchnąć. Jeżeli więc nie wprowadzi się żadnych innowacyjnych działań, które zarówno pomogą zachować jak największe zatrudnienie przy odpowiedniej innowacyjności i automatyzacji, zapewniając tym samym odpowiedni rozwój spółki, można tylko czekać na nieuniknione. Inaczej po prostu zamiast wyczekiwanych podwyżek, pracownicy mogą dostawać wypowiedzenia.
Upadek całej firmie raczej nie grozi, bowiem spółka ta wciąż jest strategiczna z punktu widzenia funkcjonowania państwa. Firma, ale nie ich pracownicy… a taka klęska, może być ciosem, po którym rządzący się nie pozbierają.
Źródło: Wyborcza.pl
Fot. W. Kompała / KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU