Ostatnio opublikowane sondaże poparcia dla partii politycznych oraz oceny prezydentury Andrzeja Dudy pokazują już chyba najlepiej skalę klęski wizerunkowej i politycznej, jaką odnotował naczelnik Kaczyński w minionych tygodniach. Notowania partii nie tylko już nie rosną, ale powoli zaczynają spadać, zaś notowania prezydenta, spadając w tym tempie lada moment przebiją “sukces” Lecha Kaczyńskiego, który pod koniec swojej kadencji miał poparcie poniżej 20%. Usilne próby przedstawienia brukselskiej klęski jako sukcesu nie powiodły się, propaganda przypomina tę z głębokiego PRL-u, a na dodatek oliwy do ognia dolały kompromitujące zachowania przedstawicieli atrapy Trybunału Konstytucyjnego. Nie pomagają już starania telewizji “narodowej” Jacka Kurskiego, na której publiczny charakter już mało kto się nabiera. Co gorsza, w prywatnych mediach co rusz pojawiają się oświadczenia znanych i lubianych postaci telewizyjnych, którzy obnażają kulisy upartyjniania przekazu i powszechnie stosowanej manipulacji w celu słodzenia dobrej zmianie.
Tylko w minionym tygodniu widzowie mogli zobaczyć lub przeczytać relacje dwóch kultowych postaci TVP, które z niej odeszły pod rządami byłego bulteriera PiS.
Najpierw gościem Kuby Wojewódzkiego był Maciej Orłoś, jedna z najważniejszych osobowości polskiej telewizji, który przez całe dekady prowadził popularny “Teleexpress”, a odszedł z niego po tym, jak jego szefem został Klaudiusz Pobudzin, z zaciągu Telewizji Trwam, wieloletni reporter tej stacji. W rozmowie z Wojewódzkim przyznał, że nie widzi obecnie możliwości powrotu do TVP, nie do tak upolitycznionej, pełnej nacisków i partyjniactwa.
Kilka dni później na jaw wyszła kolejna prymitywna manipulacja władz TVP, które przy spocie promocyjnym, w obrzydliwy sposób wykorzystały słowa Roberta Makłowicza, kolejnej uwielbianej przez widzów postaci telewizji publicznej.
Co gorsza, gdy autor tych słów wystąpił z głośnym apelem, że nie godzi się na taką manipulację oraz żąda zaprzestania emisji spotu, otrzymał informację, że TVP odstępuje od umowy na realizację cyklu “Makłowicz w podróży”. To nie pierwszy już dowód na to, że w telewizji “publicznej” obecnie na żadną krytykę nie ma miejsca, zwłaszcza gdy obnaża ona propagandową rolę tego medium.
I choć charakter telewizji Kurskiego jest dla większości obywateli oczywisty, jego przedstawiciele oraz inne media powiązane z Prawem i Sprawiedliwością nie przestają w odwracaniu kota ogonem i właśnie rozpoczynają kolejną bitwę, której celem jest pokazanie, jak to strasznie nieobiektywne i służalcze są media prywatne. I tak jak niegdyś pod Waterloo, gwardia Napoleona “umierała, ale się nie poddała”, tak gwardia naczelnika otwiera kolejny front i właśnie rozpoczęła przygotowania do kolejnej bitwy. Celem jest, jak rozumiem, błyskawiczne przeprowadzenie przez Sejm ustawy o dekoncentracji kapitału w mediach. Ma ona z założenia zmieść z polskiego rynku media i portale, których właścicielami są podmioty zagraniczne. To obnażanie pisowskich manipulacji musi się przecież skończyć.
Nie od dziś wiadomo, że głównym medialnym wrogiem PiS-u, imperium medialnego Rydzyka, Sakiewicza czy Karnowskiego jest niemiecko – szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer. Już w najbliższy poniedziałek, prorządowy tabloid “WSieci” ozdobi taka oto okładka:
Jest ona pokłosiem listu szefa koncernu do pracujących w nim dziennikarzy, w którym podkreśla on, że większość czytelników mediów, których jest właścicielem, jest prounijna i wobec tego warto w powstających tekstach ten fakt wykorzystać, dostarczając czytelnikom produktu jakiego oczekują. List Marka Dekana, ujawniony przez TVP, został nazwany “skandaliczną instrukcją”, a narracja ta momentalnie została podchwycona przez rzecznika PiS, posłankę Beatę Mazurek.
“Ta sytuacja jest skandaliczna, ona nie powinna mieć miejsca i ona świadczy tylko i wyłącznie o tym, że państwo niemieckie próbuje ingerować w wewnętrzne sprawy Polski, na co absolutnie nie może być zgody. Nie może być zgody absolutnie na to, że my jako Polacy będziemy akceptować to, by nasz naród był karmiony kłamliwą informacją przez media, które są inspirowane przez zagranicznych właścicieli” – powiedziała w “Gościu Wiadomości”.
Problem w tym, że jej interpretacja jest nie tylko nietrafiona, ale po prostu głupia. Szef prywatnego koncernu medialnego, który zarabia na dostarczaniu Polakom informacji i komentarzy, to nie to samo co “państwo niemieckie”. Dostarczając czytelnikom produktu, jakiego oczekują, działa w imię znanej prawdy “nasz klient, nasz pan”, nie próbuje ingerować w wewnętrzne sprawy Polski. A co do karmienia narodu kłamliwą informacją to pani poseł bardzo stara się odrzucić od siebie fakt, że Polacy są jednym z najbardziej prounijnych społeczeństw w Europie, popierają integrację z UE i Donalda Tuska na czele Rady Europejskiej. Jeśli zatem ktokolwiek w tej sprawie próbuje widzów TVP karmić kłamliwą informacją na ten temat, to jest to pani Mazurek, do spółki z dziennikarzami TVP.
Zresztą, dziennikarz Newsweek’a, Łukasz Rogojsz wytknął tę hipokryzję TVP, zwracając uwagę, że ich atak na niemiecko – szwajcarski koncern to nic innego jak próba spinu, gdy po stronie PiS-owskiej zaczyna się robić gorąco.
Kuriozalna wobec tego jest odpowiedź byłego pracownika TV Republika a obecnie reportera TVP, Bartłomieja Graczaka, który udaje oburzenie na rzekomą instrukcję Marka Dekana, wmawiając, że w TVP nacisków nie ma, zwłaszcza w kontekście wspomnianych powyżej słów Orłosia i Makłowicza. Nic dziwnego, po tym co robią obecni pracownicy TVP, raczej w żadnych innych poważnych mediach pracy nie znajdą. Nie pozostaje im nic innego jak rżnięcie głupa.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU