Polityka i Społeczeństwo

W kampanii wyborczej wszystkie chwyty dozwolone? Obłuda władzy sięgnęła zenitu

Prawo i Sprawiedliwość tak skrzętnie ukrywało swoje zacięcie do ekologii, że przez ostatnie cztery lata nikt nie był w stanie rozszyfrować ich intencji. Awaria warszawskich wodociągów pozwoliła wypłynąć na szerokie wody zamiłowaniu do ochrony środowiska. Od wczorajszego popołudnia politycy obozu rządzącego dwoją się i troją w udowadnianiu ogromnych rozmiarów katastrofy ekologicznej, bo taką narrację przyjęto po konferencji ministra środowiska, Henryka Kowalczyka.

Awarii uległ rurociąg znajdujący się 11 metrów pod dnem Wisły i przesył nieczystości został natychmiast przekierowany do rezerwowego kolektora. Niestety, zapasowy rurociąg także uległ defektowi i rozpoczęto kontrolowany zrzut nieczystości do rzeki. Zgodnie z przyjętymi procedurami niezwłocznie zostało powiadomione Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Jakość wody pitnej nie jest zagrożona, ponieważ ujęcia wody są położone powyżej miejsca zrzutu.

I nie byłoby w tym nic dziwnego – wszak złośliwość rzeczy martwych jest powszechnie znana – gdyby nie przedziwna reakcja na zaistniałą sytuację polityków PiS, którzy rurociągi włączyli do bieżącej kampanii politycznej. Zaczęto wytwarzać takie przekonanie, że mamy do czynienia z awarią na miarę Czarnobyla i za moment mieszkańcy Warszawy oraz Płocka będą musieli udać się do najbliższej placówki medycznej, celem przyjęcia płynu lugola. Hanna Gronkiewicz-Waltz zauważyła, że podczas rządów PiS-u w Warszawie (2002-2006) ścieki były w ten sposób odprowadzane do Wisły i nikt nie mówił o katastrofie ekologicznej oraz nie martwił się o zdrowie mieszkańców Płocka czy Gdańska.

Co więcej, taka sytuacja miała miejsce do 2012 roku, więc oburzenie Zjednoczonej Prawicy jest śmieszne, błazeńskie i sztuczne. Do tej pory politycy PiS zapewne nie mieli bladego pojęcia, że miasto zainwestowało w kolektory. Dzisiaj się poubierali w zielone koszulki ekologów i brakuje im jeszcze do szczęścia wejścia na kominy elektrowni w ramach ekologicznych protestów, potem spuszczenia się z nich na linach i rozwinięcia transparentów.

Jak PiS dba o ekologię, można się przekonać na twardych faktach. Wyliczenia można zacząć od miliardów euro, które w ramach programu “Czyste powietrze” nie popłyną do Polski z Unii Europejskiej, co oznacza, że z 4 mln kopcących pieców na nowe uda się wymienić tylko niewielką cześć. Program był rozłożony na 10 lat i warty około 35 miliardów euro. Polska importuje coraz więcej odpadów z zagranicy, bijąc kolejne rekordy w sprowadzaniu śmieci. W 2018 roku przywieziono 434,4 tys. ton, to o 60 tys. ton więcej niż w roku poprzednim i niemal trzy razy więcej niż w 2015 r. Wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej i niszczeniem ekosystemu zajął się nawet Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

W całym tym fałszywym przedstawianiu awarii jest też miejsce na akcenty humorystyczne, ale powiązane z polityką Prawa i Sprawiedliwości. Po internecie krążą już anegdoty o rurach, które nie wytrzymały spiętrzenia się nieczystości wypływających w ostatnich dniach z Ministerstwa Sprawiedliwości. Są także żarty z telewizji publicznej, która w związku z awarią systemu przesyłowego ścieków w Warszawie odwołała wieczorne wydanie “Wiadomości” TVP.

Kpinom z obłudnego podejścia do całej sytuacji nie ma końca, co nie zmienia tego, że kampania na chwilę nabierze nowej ekologicznej dynamiki. W tym starciu wszystkie atuty są po stronie Koalicji Obywatelskiej w której szeregach są Zieloni. Bardziej wiarygodnie PiS-u nie da się wypunktować w kwestiach ochrony klimatu.

fot. flickr/KPRM

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie